poniedziałek, 1 lutego 2016

1 luty - Rozdział XXII

Hej Kochani :)


-To pani!- zawołała Ingrid- Nie żyje!
Wszyscy z domowników zaczęli gromadzić się wokół martwej. Ciotka leżała ze zmiażdżona czaszką, jej puste oczy zwrócone były ku górze i na niej spoczywała drabina.
-Charlie!- mama krzyknęła przeraża. Kiedy zobaczyła mnie skulona ze strachu.
Nie zdołałam nic powiedzieć, tylko płakałam. Zabiłam ją i teraz prawdopodobnie spędzę resztę życia w wiezieniu. Brakowało mi siły w nogach, niepewnym krokiem ruszyłam w stronę stołka. Opadłam na niego.
- Już dobrze, już dobrze mała. To nie twoja wina, ale rozumiem ze przeszłaś szok- pocieszyła mnie
Mama nic nie podejrzewa co tam zaszło.
   W tej samej chwili powietrze przeszedł przeraźliwy krzyk. Desperacki, dobiegający z głębi duszy. Krzyk rozpaczy. Przybierał na sile, zmieniający się w niepocieszony szloch. Chciałam się zapaść pod ziemie ze wstydu. Najwyraźniej Sam zobaczył martwą matkę leżącą na ziemi. Biedny, biedny Sam. Zrozumiałam że nie tylko moje życie zostało zmienione w jakiś sposób. Mój występek na zawsze zaważył też na życiu Sama. Resztkami sił wzięłam się w garść. Wreszcie poczułam się na siłach wytłumaczyć co się stało.
Kiedy skłaczyłam mówić, serce waliło mi w piersi, nie śmiałam podnieść głowy. Bałam się spotkać wzrok mamy i Ingrid. Bałam się ze kłamstwo wyjdzie na jaw, bo przecież skłamałam. Nie chciałam tego wcale.
- Jeśli dobrze cię zrozumiała, to Mery schodziła na dół po drabinie, która nagle się przewróciła do tyłu. Stała wysoko?- zapytała mama
Przytaknęłam.
- Chciałaś przytrzymać drabinę, ale ci się nie udało?- Pytała dalej.
- Tak, nie zdołałam jej dosięgnąć- odpowiedziałam- nawet zadrapałam się o ostry koniec drabiny.- dla uwiarygodnienia swoich słów wyciągnęłam drzazgę ręką, pokazując zadrapanie.
Mama opatrzyła ranę, ale to lekkie zadrapanie wiec szycia nie potrzebowałam
   Czułam żal i strach. Czułam się winna. wcale nie próbowałam jej ratować. Przyjechała policja, złożyłam wyjaśnienia. Po wszystkim poszłam do pokoju. Leżałam skulona w pozycji płodowej na łóżku. Usłyszałam pukanie do drzwi.
  Przerażona wstrzymałam oddech, wzięłam się jednak w garść i cienkim głosem powiedziałam ;
-Proszę
Kiedy zobaczyłam w drzwiach jego opadłam na łóżko. Zaczęłam płakać jak dziecko. Usiadł na krawędzi łóżka i zaczął gładzić mnie po plecach, żebym się uspokoiła.
- Charlie, Charlie.- powiedział
- Przepraszam to był wypadek, groziła mi i chciała mnie zabić, bo zakochała się w tobie.
- Kochanie cierpię razem z tobą.
- Wiem. Teraz ciebie potrzebuje. Potrzebuje nawet bardzo.Dygotałam na całym ciele i szybko złapałam poduszkę i przycisnęłam ją do głowy. Bałam się co teraz będzie. Zagryzłam zęby tak mocno że poczułam ból w szczęce.  To strach i niepewność, pomieszane z poczuciem winy zmusiły mnie do milczenia.


Ingrid podbiegła do mnie, kiedy to weszłam do kuchni. W środku nocy.
-Charlie to straszne być świadkiem czegoś tak potwornego!- powiedziała i przytuliła mnie
Gdybyś tylko wiedziała jak było naprawdę. Nie rozumiesz to ja ją zabiłam.
- Sam... Co z nim?- spytałam
- Twoja mama jest z nim w pokoju, uspokaja go
Zacisnęłam powieki, w głębi duszy krzyczałam ze strachu.
- Nie napieraj tak na nią- odezwał się Aksel- potrzebuje spokoju po tragedii, która przeżyła.
Posłałam mu wdzięczne spojrzenie, nigdy nie czułam tak wielkiego strachu, który przepełniał moje ciało.










Brak komentarzy: