poniedziałek, 25 stycznia 2016

25 styczeń - Rozdział XXI

Hej kochani :)
         Jest nowy rozdział.. :)
Zapraszam też do wcześniejszych postów.
 Miłego czytania....








Aksel zwykle oprzątał konie i wymiatał z boksów.Pobiegłam do niego do stajni, lecz zatrzymałam się i wbiłam wzrok w ziemię. Machnęłam ręka i otworzyłam usta, żeby spytać o zdjęcie, lecz nagle odniosłam wrażenie ze język przykleił się do podniebienia, ale jednak zrezygnowałam z rozmowy i poszłam na górę.
Po południu dzwonił Moj ukochany. Opowiedziałam jemu o zdjęciu i moich przypuszczeniach. Mama i tata... Aksle i jakaś nieznajoma kobieta, kto to mógłby być?
Późnym wieczorem poszłam do stajni. Klacz nie odwróciła się. Gwizdnęłam cicho. Klacz odwróciła powoli głowę, ale wciąż była niespokojna. Po chwili podeszła bliżej i powąchała moja dłoń. Klacz coś przeczuwała niedobrego. Ale co?
- Nie bój się moja mała- szepnęłam.
Dałam jej jeść, napoiłam. Zmieniłam siano.
W drzwiach zobaczyłam ciotkę. Od razu dostrzegłam coś dziwnego w jej zachowaniu kiedy spojrzałam na nią. Wróciłam do swoich zajęć. Musiałam wyszczotkować konia. Gdy szłam po szczotkę ciotka zagrodziła mi drogę.
- Nie próbuj żadnych sztuczek, podła dziwko- prychnęła- Myślisz że nie wiem co wyczyniasz! Sądzisz że się nie domyślam, iż rozkładasz przed nim nogi!
Zdziwiły mnie wulgarne słowa. Skąd mogła wiedzieć? Spojrzenie ciotki zmroziło mi krew w żyłach w szalonych oczach kryła się nienawiść. Wiedziała o wszystkim!
- Mogę wyjaśnić...
- Co wyjaśnić?- syknęła- Że puszczasz się z tym chłopakiem. Posunęłaś się za daleko.
Cofnęłam się lękliwie, kiedy ciotka postawiła stopę na szczeblu drabiny. Posłałam spojrzenie w kierunku drzwi, może mogłabym uciec tamtędy. Kiedy znajdzie się w połowie wysokości drabiny.
- Myślisz ze cie nie śledziłam. Wszystko dobrze zaplanowałam. Okłamywaliście mnie z tym lalusiem ale wczoraj otrzymałam ostateczny dowód. Dowód na który tak długo czekałam...
Weszła dwa szczeble wyżej i zatrzymała się, wolno wyciągnęła nóż z kieszeni i pomachała nim w powietrzu. Triumfalnym gestem. Otworzyłam usta. To był mój nóż, ten który trzymałam pod materacem. Trudno było by go nie rozpoznać.
- Upozoruje wypadek- oznajmiła- umrzesz od własnego noża, bez świadków. Ludzie pomyślą, że popełniłaś samobójstwo, a ja nie będę protestować, wręcz przeciwnie- roześmiała się
- Sam i Ingrid wiedzą, że tu jestem- oznajmiłam
- Niczego nie zrobią- Przerwała mi- A teraz umrzesz za swoją głupotę!
- Mylisz się- jęknęłam
Odpowiedziała pogardliwym śmiechem.
- Nigdy cię nie lubiłam, a kiedy miałam się tu przeprowadzić to był koszmar, wtedy zaczęłam cię nienawidzić. Dostał ci się mężczyzna, który będzie teraz mój.
- nie kochasz go.
- Możliwe- przyznała beznamiętnie- ale ty zginiesz, więc będę się o niego troszczyć. Koniec z tym, już nigdy nie dostaniesz tego co do mnie należy!
Rozejrzałam się wokół, szukając pomocy, ale nikogo nie zobaczyłam. Nie mogłam krzyczeć bo pchnęła by mnie nożem. Gdyby ktoś jednak się zjawił i zaczął pytać o powody tej dramatycznej kłótni, cała prawda związana z nim. Ciotka ruszyła w górę, ściska nóż w dłoni. Zatrzymała się na przedostatnim szczeblu. Stałam jak sparaliżowana, lęk ściskał mrozem moje ciało. Jak mam się bronić? Ciotka stała już na strychu i śmiała się jak szalona. Nagle podniosłam głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Cofnęłam się o krok. Zimny pot płynął mi po plecach i zrobiło mi się słabo. Szykowała się do ataku. Ciotka nabrała powietrza i zaczęła schodzi w dół. Nie wiem czego szukała na strych. Gdy była w połowie drogi. Nie namyślając się wcale, skoczyłam do przodu i złapałam drabinę.
- Precz- zawołała, zaślepiona wściekłością. Podniosła nóż do śmiertelnego pchnięcia, ale byłam za daleko. Cios zaznaczył krwawe ślady na ramieniu, ale nie czułam bólu. Puściłam drabinę i złapałam się za rękę. Na zawsze zapamiętam wyraz jej twarzy. Ciotka otworzyła szeroko oczy i usta. Straszliwy krzyk przeszedł powietrze, czas się zatrzymał, serce przestało mi bić. Czułam jedynie w głowie szum. Ciotka wypuściła z reki nóż, który zawirował w powietrzu i spadł niedaleko niej. W oczach pojawił się śmiertelny strach. Łapała dłońmi powietrze, szukając oparcia, a drabina kreśliła łuk. Aż opadła na ziemie. Ciało z łoskotem uderzyło o ziemie. Krzyk ustał.
Głowa ciotki roztrzaskała się o beton. To chyba zły sen, pomyślałam przez ułamek sekundy, ale rzeczywistość natychmiast przypomniała o sobie. Wokół głowy pojawiła się kałuża krwi. Szum w mojej głowie wzmógł się, a kolana odmówiły mi posłuszeństwa. Opuściły mnie wszystkie siły i wolno opadłam na siano. Zabiłam ciotkę!
Wielki Boże nie ma wątpliwości że ciotka nie żyje.
Kiedy z domu wszyscy wybiegli i wpadli z trzaskiem do stajni zobaczyli co się stało. Po policzkach popłynęły mi łzy. Co ja zrobiłam? Wybuchnęłam głośnym płaczem.






Brak komentarzy: