piątek, 18 września 2015

18.09.2015

                   Hej kochani.   Troche pracy mam.  Dziekuje za mile slowa w kierunku poduchy.  Napewno bede jeszcze inne :-)
                  Bryloczek :-)
 Bardzo delikatny naszyjnik:-)

wtorek, 8 września 2015

8 wrzesień - Rozdział VII

Hej robaczki :)
Po wakacjach czas nadrobić zaległości, wiec jak najszybciej dla was wrzyce następne rozdziały bo już jest trochę, mam nadzieje ze wam się podobają. Zapraszam do wcześniejszych rozdziałów i do czytania :*




Koniec roku szkolnego.
W końcu! Zdałam... Dzięki Bartkowi zaczęłam odrabiać lekcje i uczyć się. Mama była ze mnie zadowolona. Każdego dnia dziękowałam Bogu, że w ogóle go poznałam. Byłam w domu, wzięłam kubek i powąchałam go, był jeszcze dość ciepły. Pachniał wiem że to was zaskoczy - ziołami, miedzy nami mówiąc, byłam zdziwiona. Wypiłam herbatę. Nie była zbyt dobra ale jakoś ją przełknęłam. Potem poszłam do szafy po szlafrok, którego wcześniej nie widziałam był z grubego lnu, spranego tak ze wydawał się bardzo miękki. Był prosty jak koszula nocna, a wokół dekoltu wyhaftowana koronka z białej nitki. Westchnęłam. Po drodze do łazienki minęłam pudełko, zobaczyłam rzeczy taty, od razu zostawiłam to i weszłam do łazienki. Wyszłam z twarzą rozpalona od pary a jasne delikatne i mokre włosy przyległy do buzi. Uśmiechnęłam się. Kiedy się zobaczyłam, byłam zdziwiona ze się zmieniłam. Usłyszanym dzwonek do drzwi. Otworzyłam.
- Cześć - powiedział Tom
Zobaczyłam go, aż mnie zgórowało.
- Co ty tu robisz?- odparłam.
- Chciałam cie przeprosić za wszystko - tłumaczył - nie chciałem żeby to tak wyszło. Uwielbiam cię i mi się bardzo podobasz.
- Idź sobie stąd bo zacznę krzyczeć- odparłam
Złapał mnie mocno za rękę i trzymał przez chwile.
-Auć- powiedziałam.
-Będzie dobrze- obiecał - będziemy razem.
Pokręciłam głowa i go odepchnęłam i zamknęłam z trzaskiem drzwi.
- Otwórz te drzwi. Chce tylko porozmawiać - pukał i głośno krzyczał.
- Nie! Zadzwonię zaraz po Bartka jak nie odejdziesz- powiedziałam
Po dłuższym czasie odszedł.
Na obiad czułam się głupio i byłam zawstydzona z powodu siniaka na nadgarstku. Opowiedziałam mamie co się wydarzyło
-Załatwię to- obiecała.
Podziękowałam mamie za wszystko co dla mnie robi i poszłam się przebrać bo z Kama postanowiłyśmy wybrać się na spacer. Czytałam gdzieś że w naszych lasach jest ukryty dom i zamknięty ogród. Zwróciłyśmy się ku żywopłotowi. Wciąż myślałam o ogrodzie w którym nikt nie był od jakichś dziesięciu lat. Byłyśmy ciekawe jak wygląda i co tam jest. Po przejściu kilkunastu metrów, było widać tam rozległe ogrody o wielkich strzyżonych trawnikach i wijących się dobrze utrzymanych ścieżkach. Były tam drzewa i klomby, w dziwne kształty.
Strzyżone bukszpany i staw z fontanna z szarego kamienia pośrodku. Ale klomby były puste zimne a fontanna nie tryskała woda a to był czerwiec, to nie był ów ogród zamknięty. Jakże można zamknąć ogród? Przecież do ogrodu można zawsze wejść. Rozmawiałyśmy własnie o..,gdy na końcu ścieżki, która szłyśmy, dostrzegłyśmy wysoki mur, obrośnięty bluszczem. Nie spostrzegłyśmy ze wychodzi do ogrodu warzywnego i owocowego. Podeszłyśmy do muru i ujrzałyśmy otwarte drzwi, zasłonięte zielonkawym bluszczem. Przekroczyłyśmy drzwi i spostrzegłyśmy ze z drugich drzwi wychodzi mężczyzna z łopata.  Zdziwił się na nasz widok, potem dotknął czapki i chyba nie był zachwycony ze nas tam spotkał
- Co wy za jedne?-spytał
-Czy to zamknięty ogród ?- zapytała kama
- Jak na razie jeden z warzywnych- odparł
-My wybrałyśmy się na spacer i po drodze zobaczyłyśmy mury i postanowiłyśmy ze wejdziemy zobaczyć- powiedziałam.
- No to rozglądajcie się., a tam po drugiej stronie jest dom.
Poszłyśmy do końca ścieżki i znów drzwi ale były zamknięte. Stanęłyśmy i nasłuchiwaliśmy śpiewu ptaków. Wracając do pierwszych ogrodów zastałyśmy tam ogrodnika.
- Byłyście w tamtych ogrodach - wskazał ręka
-tak, są cudowne- odpowiedziałyśmy
Po dłuższej rozmowie oznajmiłyśmy ze tu wrócimy i pomożemy w pracy.