wtorek, 9 lutego 2016

9 luty - Rozdział XXIII


Hej kochane robaczki.:) Mam już rozdział:) Jak się wam podoba dalszy ciąg?? Miłego czytania :*



Rozpoznałam szuranie kroków mamy. Dygotałam na całym ciele, szybko złapałam poduszkę i przycisnęłam ja do uszu. Dokładnie wiedziałam, co zamierza zrobić. Mama zatrzymała się przed moimi drzwiami i nasłuchiwała. Nacisnęła klamkę, zajrzała do mnie, lecz zaraz z powrotem zamknęła drzwi za sobą.

W dzień pogrzebu, pogoda była piękna. Miałam łzy w oczach gdy trumnę wnieśli do domu. Delikatnie wytarłam łzy, kiedy usłyszałam głos na schodach. Nikt nie powinien mnie zobaczyć, że płacze. Byłam zmęczona. Męczyło mnie, że cały czas musiałam się starać zachowywać spokój. Musiałam im pomóc. Ludzie zjeżdżali się z daleka i z bliska. Miałam nadzieje, że znajdę siłę w sobie, żeby wsiąść udział w pogrzebie. Jeśli nie chce zwariować, pomyślałam, muszę w końcu zapomnieć o tym co się stało. Wymazać z pamięci. Musze przestać wracać do tych wszystkich okropnych słów, którymi obrzucała mnie. Musze przełknąć swoją gorycz i zapomnieć. Nawet morderstwo muszę wymazać z pamięci.
Zaschło mi w gardle, ze zdenerwowania. Gdy się przebierałam, otworzyłam okno, było w pokoju duszno. Pochyliłam się zęby je otworzyć, coś zakręciło mi się w żołądku i nie zdołałam powstrzymać wymiotów. Z przerażeniem otarłam usta wierzchem dłoni. Nie czułam się przecież źle.
 Wyprostowałam się i ze zdumieniem dotknęłam swoich piersi. Coś się działo nie tylko z moim żołądkiem, również piersi były dziwnie wrażliwe... Znowu ogarnęły mnie mdłości. Nie bardzo znałam się na sygnałach ciała, ale słyszałam, że mdłości i wrażliwe pierwsi to znak, że....
- Boże - jęknęłam- jestem w ciąży!!!
Śmiertelnie przerażona osunęłam się na łóżko. To nie może być prawda.
W tej samej chwili do sypialni wszedł On. O nie, pomyślałam. Potrzebowałam czasu, by przetrawić jakoś myśl o ciąży
- Jeszcze się nie uszykowałaś- zdziwił się.
- Nie- szepnęłam- Tak miło było poczuć chłodny powiew wiatru na twarzy, ale to wyjątkowy dzień- zgodził się i podszedł do mnie.
- Weź mnie za rękę- mruknął
- Poczekaj muszę ci coś powiedzieć
Powoli zaczął zwalniać uścisk. Ciekawość wzięła górę.
- Wydaje mi się, że spodziewamy się dziecka- powiedziałam łagodnie.
Zapadła cisza. oblizał wargi różowym językiem i ze zdumieniem pokręcił głowa.
- Myślałem, że się zabezpieczasz.
- Ja?  Biorę tabletki, ale to nie daje pewności.
- to co teraz będzie?
- Nie wiem. Sama jestem w szoku.
Wstał i wyszedł.
Zostawił mnie samą w pokoju. Co teraz będzie? Pierw zamordowałam osobę a teraz dziecko i facet mnie zostawił. Uszykowałam się i poszliśmy wszyscy na pogrzeb. nigdzie nie mogłam dostrzec. Po ceremonii wrodziłam smutna do pokoju i zastanawiałam się co mam zrobić. Z wrażeń całego dnia zmęczona usnęłam.



Następnego dnia kiedy zeszłam na dół do kuchni po tym jak wyznałam ze wydaje mi się ze jestem w ciąży. Twarz mamy zwróciła się w moja stronę. Uśmiechnęłam się ze zdziwieniem ale się nie odezwałam. Drżącymi rekami nalałam sobie szklankę mleka, gdy piłam czułam na siebie gorące spojrzenia Sama i Ingrid. Z pokoju obok wyszedł
- Zwierzyłem się, że prawdopodobnie jesteś w ciąży- odparł z uśmiechem.- Może będę miał syna!
Z trzaskiem odstawiłam szklankę na blat.
- To chyba nic złego, jeśli urodzi się córka?- rzekłam
Wiele się jeszcze może zdarzyć, zanim się dziecko urodzi. Wzięłam kanapkę, miałam nadzieje ze więcej nie będę o tym mówić. Nie rozumiałam dlaczego, ale jakoś dziwnie nie przejmowałam się tym ze jestem  ciąży. Czy taka obojętność jest czymś normalnym gdy nosi się w sobie maleńkie kiełkujące ziarenko? Na pewno to się zmieni, kiedy już będę po wizycie u lekarza. Lekarz potwierdził że za dziewięć miesięcy będę mama.
Po wizycie opadłam do tyłu na oparcie wygodnego fotela na biegunach. Z czułością położyłam ręce na brzuchu. Naturalnie jeszcze nie mogłam czuć żadnych oznak życia. Może dopiero za kilka miesięcy może da o sobie znać pierwsze kopnięcia malutkich dziecięcych stópek. Zamknęłam oczy i pozwoliłam, by bujanie fotela uśpiło mnie. Powolne kołysanie w przód i w tył pomagało się odprężyć. W domu panowała cisza. Dobiegało jedynie tylko tykanie ściennego zegara. Chwile później zmarszczyłam brwi ze zdziwienia. Odniosłam wrażenie, że ktoś przede mną stanął. Otworzyłam oczy i aż podskoczyłam. Gwałtownie złapałam ustami powietrze i chwyciłam się za poręcz fotela. Kostki palców zbielały, kiedy ze strachu zacisnęłam dłonie.
- Sam! - wykrzyknęłam- przestraszyłeś mnie.
Nawet nie słyszałam, kiedy przyszedł. Stał pochylony nade mną i blisko przesunął twarz do mojej. Jedynie co widziałam to ciemne oczy, które się wpatrywały.
- Czego chcesz? - syknęłam
Nie odpowiedział i zaniepokoiłam się tą ciszą. Co on chciał osiągnąć. Strasząc mnie w ten sposób? Dlaczego nic nie mówił, zwykle przecież nie jest oszczędny w słowa? Wreszcie drgnął
- Ze względu na ciebie, mam nadzieje Charlie.- Zaczął powoli lecz zamilkł- Mam wielka nadzieje- powtórzył z nienawiścią- ze to dziecko jesta.
Nie byłam w stanie odpowiedzieć, ogarnął mnie strach.Ze smutkiem uświadomiłam sobie, że właściwie nic się miedzy nimi nie zaczęło. Związek  z nim, pomyślałam trzymał mnie przy życiu! Stanowił dobry i jasny punkt, dzięki któremu szare i smutne dni nie dawały o siebie znać.
- Słyszałaś, co powiedziałem? Aby dziecko które nosisz, było jego.
Poczułam jak gotuje się we mnie złość. Strach ustąpił miejsce gniewowi.
-Powiedz mi jedno, Sam- rzekłam- Sugerujesz że sypiam z innymi?
- Myślec ze ty wiesz chyba o tym najlepiej.
- Nie zamierzam odpowiadać na twoje bezwstydne zarzuty.
Nagle jak nigdy w życiu odzyskałam swą godność, odwrócił się na piecie i wymaszerował z mojego pokoju. Wysprzątałam cały swój pokój. Żeby zrobić miejsce na łóżeczko, ale to jeszcze mam dużo czasu do zakupów.
Usłyszałam że Sam i Ingrid gdzieś się szykują. Po dziewiątej usłyszałam pukanie do drzwi.
Otworzyłam a tam on
-Wejdź proszę.

Miękka, biała owcza skóra na podłodze tłumiła odgłosy kochającej się pary. Tylko ciche jęki wydobywały się zza zaciśniętych zębów. Rozbawione, nagie nasze ciała splotły się ze sobą.
Płomienie z kominka oblewały ciepłym światłem nasze ciała, którzy spoceni i zadowoleni opadliśmy z wyczerpaniem.
Uniosłam się na łokciu i uśmiechnęłam się do niego
- Wiesz, że cię kocham.
On uśmiechnął się. Byłam bardzo bezpośrednia.
- Wiem. Ja ciebie też bardzo kocham..
Odwróciłam się na plecy i wpatrywałam w drewniane belki sufitu.
- Jesteśmy szaleni- roześmiał się- Pomyśl tylko, gdyby ktoś był w domu nie odważyłbym się wślizgnąć do środka.
On pieścił moje piersi, przesuwał ręką po ciepłej, gładkiej skórze.
- Grzeszymy. Jeszcze nie wzięliśmy ślubu.
- Kościół i pastorzy, tylko upominają i osądzają. ale to jest miłość
- Wierzysz w to?- spytał
- Nie wierze- odparłam- wiem to.
- Jesteś teraz w ciąży, trzeba o tym pomyśleć.
Kiwnęłam głową.
- A kiedy zostaniemy małżeństwem, wtedy będziemy mogli zamieszkać razem i ochrzcić nasze dziecko.
Oboje roześmialiśmy się, pełni napięcia i oczekiwania na nasze dziecko.


























Brak komentarzy: