sobota, 24 grudnia 2016

37 rozdział - 24 grudnia



Hej kochani :) 
Wesołych Świat :* 






Po upojnej nocy z ukochanym, wróciłam do Ingrid po malutka.
- Dziękuje że se nią zajęłaś- odparłam
- Nie ma za co. Pomagasz mi, wiesz jesteśmy dłużne.
Gdy wróciłyśmy we trzy do domu, poszłam z mała na górę a Sam zaczął rozmawiać z Ingrid.
- Więzień uciekł
- Co ty mówisz?- spytała Ingrid
- W wiadomościach mówili przed chwilą, nie wiem jak się nazywa ale uciekł tej nocy.
- Jak to możliwe?- dopytywała się.
-Rzeczywiście siedział za kratkami, ale policja przyznała się że nie wystawili straży. Przypuszczali że morderca podejmie próbę ucieczki wcześniej ale kiedy to nie nastąpiło ich czujność osłabła.
- Bardzo sprytne- zadrwiła mama- Morderca na to tylko czekał. Tacy jak o to przebiegłe lisy. Wiedzą dokładnie kiedy uderzyć.
- Masz niestety racje- odezwał się Kamil- Przyjechałem żeby was ostrzec. Nie wiadomo co tamtemu uderzy do głowy. Może zapragnąć tu przyjść.
- A po co?- zapytał Sam ze zdziwieniem.
- Nie wiem- odrzekł i poklepał go po ramieniu.
- A Ty co tu robisz? - zapytałam
- Przyszedłem was ostrzec bo wiezień uciekł.
- To nie możliwe- odparłam
 A jednak, sądzą ze ktoś mu pomógł w ucieczce.
- W ucieczce?
Skinął głowa
- Uważajcie na siebie, bo może tu przyjść i potrzebować schronienia lub pieniędzy.



                                                                  ***


Po skończonej pracy zatrzymałam się. Stałam przed drzwiami Aksela (  On zaczął  pracować od niedawna u nas. Pomoc na zimę jest bardzo potrzebna, ale znaliśmy go już wcześniej  )
W końcu się odważyłam i zapukałam do drzwi.
- Proszę wejść! - odparł - A to ty Charlie..
Był najwyraźniej zaskoczony i przerwał w pół zdania. Wyglądało jakby miał zamiar coś powiedzieć, ale zaraz zamknął usta. Zacisnął wargi tak, że została tylko wąska czerwona kreska.
Weszłam do pokoju, ale zatrzymałam się przy drzwiach. Głośno chwytałam powietrze. Nigdy nie widziałam go z nagim torsem, bo on zawsze bardzo uważał, żeby mieć na sobie koszule, niezależnie od pogody.
Zagryzłam dolne wargi i pożałowałam, że tu przyszłam. Nie powinnam tego robić. Wstrząśnięta spoglądałam na jego szerokie, muskularne plecy. Chociaż oświetlenie w pokoju było marne, nie mogłam mieć wątpliwości, co widzę. Plecy Aksela pokryte były bliznami po ciosach bicza! Długie smugi bielały w mroku.
- Och! Aksel! - powiedziałam zdławionym głosem.- Kto ci to zrobił? Kto cię tak bił?
Niepewnie ruszyłam ku niemu, ale powstrzymał mnie gestem. Stałam rozdygotana.
- Nie rób tego, Charlie. Musisz zapomnieć o tym co widziałaś.
Wziął białą koszule i przycisnął ja do piersi. Każdy ruch sprawił, że mięśnie na brzuchu się napięły. Mówił ochrypłym głosem, ale wcale nie był zły, raczej zawstydzony.
Spuściłam wzrok i przyglądałam się własnym butom, podczas gdy on wkładał koszule przez głowę. Już miałam wyjść i zostawić go w spokoju, ale wtedy on podał mi krawat. Ten pełen zaufania gest sprawił że ogarnęła mnie fala ciepła i drżącymi palcami ujęłam czarny krawat, a potem założyłam go Akselowi na szyje. Musiałam wspiąć się na palcach, żeby dosięgnąć. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy, wpatrywałam się uparcie w supeł, który wiązałam. Bliskość Aksela wprawił mnie w oszołomienie, powodował że kolana się pode mną ugięły. Oczy zaszły mi łzami, nie mogłam przestać myśleć o strasznych okolicznościach straty ojca. Nie wiem czemu mi akurat on przyszedł na myśl w tej chwili. Chciałam szybko się pozbyć tej myśli.
Kiedy skończyłam, Aksel ledwo dosłyszalnym głosem szepnął:
- Dziękuje Ci Charlie i obiecuje że wszystko wyjaśnię ale nie teraz.
Odwróciłam się i wybiegłam a pokoju.







2 komentarze:

micia Marzena Przybyła pisze...

🎄 WESOŁYCH ŚWIĄT 🎄 I NIEUSTANNEJ WENY TWÓRCZEJ

Aleksandra (AP-ARTE) pisze...

Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku :) Pozdrawiam :)