Hej kochane :) Troszkę czasu się przeciągało i nie było nowego rozdziału.
Jeszcze tydzień i święta, jak to szybko zleciało. A wy w tym roku byłyście grzeczne? Przyjdzie mikołaj:) U mnie mam nadzieje że tak. Mój osobisty mikołaj wie co chce dostać :) Pozdrawiam :) i zapraszam do czytania :)) I zapowiedz ze w środę będzie nowy rozdział :)) Wiec też zapraszam :)
- Ty nie mądra dziewucho!- zaczęłam krzyczeć na Ingrid- Dwukrotnie ostrzegałam cie przed tym człowiekiem i mam nadzieje, że trzeciego razu nie będzie.
- Nie- załkała
- Spróbuj wejść do środka- poleciłam jej- musimy opatrzeć ranę
W kuchni wybuchło straszne zamieszanie, gdy mama i Sam, zrozumieli co się stało.
- Cisza! - zaczęłam- Sam zabierz stąd Emilie. Nie chce żeby widziała jak krew się leje!
Sam posłusznie podniósł mała z podłogi. Mała wyglądała na bardzo zaciekawiona tym co się dzieje, ale bez słowa protestu zgodziła się opuścić pomieszczenie.
- Boli? - zapytałam, oglądając ranę z każdej możliwej strony.
- To dziwne ale nie- pociągnęła nosem.
- Powinno to być zszyte- odparłam- Niech to będzie dla ciebie nauczka. Gorzka nauczka! Żebyś trzymała się od Erlinga z daleka.
Ingrid skinęła głowa tak gwałtownie że aż loki zatańczyły jej dookoła twarzy.
W jednej sprawie Erling się nie mylił. Wiejec już nie słyszałam o palcu Ingrid. Pierwszego wieczoru trudno jej było dojść do siebie. Leżała w łóżku i odmówiła zejścia na dół na kolacje. Nie pozostało nic innego jak tylko zanieść dziewczynie jedzenie do pokoju.
Następnego dnia Ingrid była już na nogach. Chociaż jeszcze wyraźnie utykała.
Gdy zauważyłam Erlinga na dworze, Ingrid natychmiast brała się w garść i szła zupełnie normalnie. Palec goił się całkiem dobrze. Dałam jej trochę wolnego, żeby odpoczęła od tych wrażeń i porozmawiała z rodzicami o dziecku.
Tydzień po zdarzeniu poszłam z mała do Ingrid, dziewczyna rozpromieniła się na nasz widok. Podbiegła do nas i podniosła Emilkę wysoko w górę i uśmiechnęła się do niej.
- Jak dobrze was widzieć- odparła.
Musiałam przyznać że okrutne zachowanie Erlinga mocno nią wstrząsnęło. Wiedziałam że on jest nie obliczalny, ale nie sądziłam ze może być aż tak niebezpieczny.
Emilia otworzyła buźkę w uśmiechu, pokazując pierwszy biały ząbek.
Ingrid cały czas okazywała małej troskę, ale w ostatnich dniach miała sporo własnych zmartwień.
- Zostaniecie na noc? - zapytała.
- Właśnie chciałam poprosić ciebie żebyś się nią zajęła.
- Nie ma sprawy, a ty gdzie się wybierasz?
- Chce spedzieć trochę czasu z ukochany- odparłam zawstydzona.
- Nakarmię i wykapie Emilie wieczorem.
Słyszałam perlisty śmiech córeczki, kiedy oddalała się z nią tanecznym krokiem przez salon. Odprowadziłam je zadowolonym wzrokiem, radując się ze Ingrid z czułością zajmuje się obcym dzieckiem. Uświadomiłam sobie ze muszę się go pozbyć. Znaczy Erlinga i to jak najszybciej. Nie wiedziałam jednak ze moje życzenie spełni się niedługo w sposób którego żadna miara nie byłam w stanie przewidzieć.
Jeszcze tydzień i święta, jak to szybko zleciało. A wy w tym roku byłyście grzeczne? Przyjdzie mikołaj:) U mnie mam nadzieje że tak. Mój osobisty mikołaj wie co chce dostać :) Pozdrawiam :) i zapraszam do czytania :)) I zapowiedz ze w środę będzie nowy rozdział :)) Wiec też zapraszam :)
- Ty nie mądra dziewucho!- zaczęłam krzyczeć na Ingrid- Dwukrotnie ostrzegałam cie przed tym człowiekiem i mam nadzieje, że trzeciego razu nie będzie.
- Nie- załkała
- Spróbuj wejść do środka- poleciłam jej- musimy opatrzeć ranę
W kuchni wybuchło straszne zamieszanie, gdy mama i Sam, zrozumieli co się stało.
- Cisza! - zaczęłam- Sam zabierz stąd Emilie. Nie chce żeby widziała jak krew się leje!
Sam posłusznie podniósł mała z podłogi. Mała wyglądała na bardzo zaciekawiona tym co się dzieje, ale bez słowa protestu zgodziła się opuścić pomieszczenie.
- Boli? - zapytałam, oglądając ranę z każdej możliwej strony.
- To dziwne ale nie- pociągnęła nosem.
- Powinno to być zszyte- odparłam- Niech to będzie dla ciebie nauczka. Gorzka nauczka! Żebyś trzymała się od Erlinga z daleka.
Ingrid skinęła głowa tak gwałtownie że aż loki zatańczyły jej dookoła twarzy.
W jednej sprawie Erling się nie mylił. Wiejec już nie słyszałam o palcu Ingrid. Pierwszego wieczoru trudno jej było dojść do siebie. Leżała w łóżku i odmówiła zejścia na dół na kolacje. Nie pozostało nic innego jak tylko zanieść dziewczynie jedzenie do pokoju.
Następnego dnia Ingrid była już na nogach. Chociaż jeszcze wyraźnie utykała.
Gdy zauważyłam Erlinga na dworze, Ingrid natychmiast brała się w garść i szła zupełnie normalnie. Palec goił się całkiem dobrze. Dałam jej trochę wolnego, żeby odpoczęła od tych wrażeń i porozmawiała z rodzicami o dziecku.
Tydzień po zdarzeniu poszłam z mała do Ingrid, dziewczyna rozpromieniła się na nasz widok. Podbiegła do nas i podniosła Emilkę wysoko w górę i uśmiechnęła się do niej.
- Jak dobrze was widzieć- odparła.
Musiałam przyznać że okrutne zachowanie Erlinga mocno nią wstrząsnęło. Wiedziałam że on jest nie obliczalny, ale nie sądziłam ze może być aż tak niebezpieczny.
Emilia otworzyła buźkę w uśmiechu, pokazując pierwszy biały ząbek.
Ingrid cały czas okazywała małej troskę, ale w ostatnich dniach miała sporo własnych zmartwień.
- Zostaniecie na noc? - zapytała.
- Właśnie chciałam poprosić ciebie żebyś się nią zajęła.
- Nie ma sprawy, a ty gdzie się wybierasz?
- Chce spedzieć trochę czasu z ukochany- odparłam zawstydzona.
- Nakarmię i wykapie Emilie wieczorem.
Słyszałam perlisty śmiech córeczki, kiedy oddalała się z nią tanecznym krokiem przez salon. Odprowadziłam je zadowolonym wzrokiem, radując się ze Ingrid z czułością zajmuje się obcym dzieckiem. Uświadomiłam sobie ze muszę się go pozbyć. Znaczy Erlinga i to jak najszybciej. Nie wiedziałam jednak ze moje życzenie spełni się niedługo w sposób którego żadna miara nie byłam w stanie przewidzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz