piątek, 25 grudnia 2015

25 grudnia - Rozdział XVII

Hej kochani. Jak tam wam święta mijają :)  zapraszam na nowy rozdział i zapraszam do wcześniejszych postów :)  Wesołych Świąt kochani :*







- Smutno ci prawda?
Ingrid natychmiast zatymała reke . Nie potrafiła utrzymać w dłoniach ziemniaków, które właśnie nie wybierałam z kopca. Pogłaskała mnie po drżacych plecach.
-Wielka szkoda, że własnie tak się dowiedzieliście o tym co mnie łaczy z num
- Jestes taka wrazliwa i delikatna. Musisz sie otrzasnać z tej rozpaczy i nie dac sie tak traktowac. A to twoja sprawa z kim sie kochasz.
Ta rozmowa z nia pocieszyła mnie bardzo.
Ciotka pojawiła sie dopiero poźnym wieczorem. Ingrid, Sam i ja siedzielismy pochyleni nad swoimi robotkami, gdy nagle staneła w drzwiach. Trzy pary oczu zmierzyły jej chuda sylwetke. Nikt jej nie przywitał. Sam nie miał ochoty, a Ingrid odwróciła głowe. Nie mogłam zrozumieć dlaczego ciotka była taka zła na sama. Przecież on jej nic nie zrobił! W każdym razie nic o tym nie słyszałam. Sam otworzył usta, żeby przywitać się z matka ale gdy spojrzał na nia umilkł. Biedny Sam, pomyslałam z poczuciem winy. Znalazł się w samym centrum konfliktu i nie wiedział po czyjej stronie stanąc.
Nastepny dzień zapowiadał sie pieknie. Słońce przez cały dzień grzało bezlitosnie, ale zapadajacy zmrok przyniósł oczywczy powiew wiatru. Pachniało cudownie melisa. Kolorowe kwiaty i krzewy wokoł domu ustroiły sie w najpiekniejsze barwy. Mama nie zapomniała o nawozeniu swojego ogródka i teraz rabatki wygladały jak cudownie kolorowy strumien. Nie tylko ludzie byli zajeci zbieraniem darów natury. Nawet najmniejsze stworzenia pracowały by miec co jesc zima. Pochyliłam sie i ostroznie wziełam pnąca sie róże do nosa. Wciagnełam w nozdrza ten cudowny zapach.
Kwiat zakołysał sie lekko, gdy go wypuściłam i zostawił po sobie wspaniały zapach. Niepokój, który mnie trawił zazwyczaj cichł gdy spacerowałam po ogrodzie. Ingrid siedziała przy stole, gdy weszłam do kuchni. Wyprostowała sie nagle.
-Ducha zobaczyłas?- zapytałam
- Chciałam ciebie o cos zapytac.
- No słucham?
- Bo wiesz... w klubie dzisiaj wieczorem beda tance.. no i ,.... no i.. - zamilkała- no i chciałam zapytac czy mogłabym tam pojść
- Klub?- powiedziałam
- Tak niedaleko kościoła, kojarzysz pewnie który- odparła zawstydzona.
- Tak wiem.
- Dlatego juz teraz pytam, zeby zdarzyc, zanim kapela zacznie grac.-zasłoniła sobie usta dłonia.
Jakby dopiero teraz uswiadomiła sobie ze wcale nie pozwola na jej wyjscie.
- Nie podoba mi sie pomysł bys szła sama- oswiadczyłam
- Moj chłopak przyjdzie po mnie- odparła- wiec nie moge?
Dotarło werszcie ,ze zbyt długo trzymam ja w niepewnosci
- Moja droga. Oczywiście ze mozesz. Chciałabym tylko poznac tego twojego chłopaka, komu ciebie powierzam pod opieke.Pamietaj uwazaj na siebie.
Dziewczyna az zapiszczała z radosci
-Obiecuje!
- Dobrze -powiedziałam
Ingrid usmiechnałe sie od ucha do ucha. Jej niebieskie oczy błyszczały z wdziecznosci
- Nie przypuszczałam ze sie zgodzisz- odparła szczerze- teraz zrobie co mam do roboty i pozniej pojde sie uszykowac
Nie mogłam zasnać i obracałam sie nerwowo z boku na bok. Rozpaczliwe myśli nie dawały mi spokoju. Zazdrośc która ogarneła moje ciało, doprowadziło mnie niemal do szalenstwa. Nie mogłam przestac myslec o Kamilu. Przeciez wcale nie wiedziałam czy naprawde bawi sie na tych tańcach. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna, patrzyłam w strone klubu. Moze usłysze muzyke dobiegajaca z oddali? Przez otwarte okna wpadało chłodny, orzezwiajacy powiew wiatru. nie słychac muzyki. Gdy juz miałam zamknac okno, spostrzegłam jakis czarny cień w zaroslach. Zamarłam bez ruchu, całe ciało napieło sie.
Czy zamknełam drzwi na klucz? W domu nikogo nie byłopo za mna. Nie traciłam czasu na ubranie sie, zarzuciłam tylko szlaftok i zbiegłam po schodah, zeby sprawdzic, czy drzwi sa porzadnie zamkniete. Ktos zapukał do drzwi w chwili, gdy przekrecałam klucz.
Serce rozsadzało moje piersi ze strachu. Całe szczescie ze zdarzyam to zrobic! Teraz nie powinnam sie juz bac, ale swiadomosc ze po drugiej stronie stoi ktos nieznajomy, sprawiło to ze po plecach przeszedł zimny dreszcz
- Charlie- powiedział nieznajomy
- o to ty-od razu rozpoznałam jego głos z ulga i radoscia otworzyłam drzwi.
- Przestraszyłem cie?- zapytał- Jestes sama?
Jego oczy błyszczły pod ciemna grzwka. Zaczełam sie smiac z siebie.
- tak jestem sama. Nie wiedziałam ze to ty sie tak skradasz.
Pojawiła sie w głosie nota wzruszenia. - - Musze przyznac ze przypomiałam sobie od razu kilka strasznych opowiesci, gdy sie zorientowałam ze ktos jest na zewnatrz. - przytulił mnie.
- Opowiesz mi o tym - zachecił
- Niee- powiedziałam- Nie zamierzam tracic czasu, który możemy ze soba spedzic czas na opowiadaniu strasznych histori o duchach.
-Prosze- zdziwił sie - a co bedziemy robic
- Chodz.- zaproponowałam
Nie wiedział, o co mi chodzi. Pociagnęłam go w strone sypialni na pietrze. Pochylił sie nademna. Jeknełam z rozkoszy gdy jego wilgotny, ruchliwy jezyk musnął jeden z sutkow. Pierwi zareagowały natychmiast na jego dotyk. Zapłonełam rumiencem zawstydzona tym ze ciało zdradziło moje pragnienia.
Przestałam stawiac opor i nie zaprotestowałam gdy ostroznie zdjał ze mnie bielizne. Zupelnie oszołomiona złapałam sie na tym, ze sama rozpinam mu pasek. Dlonie mi drżały gdy sciagałam mu spodnie po sprezystych udach.
- Jestes taki piekny! Ideał!
Cofnełam sie o krok, aby nacieszyc sie widokiem ukochanego.
- Chodz- zachecił mnie kamil, gdy oboje bylismy juz nadzy . Moja malenska dłon znikneła w jego duzej dłoni. Na ustach obojga czaił sie krzyk, gdy weszlismy pod kołdre, wiedzieliśmy jednak ze musimy zachowac milczenie. Pieścił mnie. Musnął zimna dlonia moj brzuch i zewnetrzna strone uda. Rozkoszowałam sie jego dotykiem. W krótce całkiem sie odprezyłam i coraz bardziej wciagałam sie w gre. Zarzuciłam mu rece na szyje i westrznełam. Ostrożnie wtuliłam nos w jego szyje a po chwili przejełam kontrole.  Namietne, zachłanne usta znalazły moje wargi. Kamil podniósł mnie do góry, objełam go udami w pasie. On był bardzo silny. Nagle kamil sie zatrzymal i spojrzał na mnie
- O moj boże- szepnął- Charlie jak ja cie kocham!
To miłosne wyznanie sprawiło ze wzrok spusciłam pomimo ciemnosci. Moje serce szalało z radosci
- Czy ty to zozumiesz. Moja kicia?- W głosie kamila pojawiła sie nuta frustracji- ze ja nie moge przestac myslec o tobie. Gdybym wiedział ze mnie tak opetasz, błagałbym Boga zeby wczesniej skrzyzował nasze drogi
Przytuliłam sie do niego.
- Boisz sie?- szepnał z czuloscia
Oszołomiona pożadaniem odparłam
- Nie boje sie, ale musisz byc ostrozne
- Oczywiscie moja kochana. Nie zrobie ci nic złego.
Podniecony, zaczął całowac moja smukła szyje, twarde pierwi, brzuch. Położył sie ostroznie na mnie. Przez chwile leżał nieruchomo, po czym zaczął nieznacznie poruszac biodrami. Byłam przygotowana na rozdzierajacy bol i z wilka ulga stwierdziłam ze tym razem to nic nie zabolało. Ogarniały mnie tylko gorace fale rozkoszy.
Porażona zdumieniem upatrywałam sie w jego twarz. Nie mogłam uwierzyc, ze to sie dzieje naprawde bo nigdy nie wyobrazałam soebie ze pozadaniemoze czlowieka tak bez reszty pochłonac. Poczuł na sobie moje spjrzenie. Uniósł sie nieco na wyprostowanych ramionach, cały czas patrzyl mi prosto w czy. Wiłam sie pod nim, probowałam wymknąc sie pożadaniu, nad ktorym nie miłam zadnej kontroli, ale po chwili opadłam na materiac. Nie sposob uciec przed namietnoscia ktora tetni w zyłach w gruncie rzeczy. Wcale nie chciałam uciekac. niczego nie pragnełam tak bardzo jak poczuc komila wewnatrz swoego ciała...
Probował sie zatrzymac, chciał przedłuzyc chwile mojej rozkoszy, ale prosiłam spojrzeniem by juz nie zwlekał. Jego ciało wstrząsnął dreszcz, chwycił zebami przescieradło zeby nie krzynąc. Potem zsunął sie na bok, ale nie mogł sie oderwac i wciaz piescił piersi . Głaskał mnie po udach.
- Tym razem nie bolało?- zapytał z nadzieja w głosie
- Nie- zapewniłam go- to było... Nie potrafie tego opisac!
uśmiechnał sie szczesliwy
- Moge tak lezec do konca zycia z toba- westchnął
Przytulił mnie bez słow i zaczął kołysac mnie w ramionach. Długo lezelismy napawajac sie swoim ciepłem.

Brak komentarzy: