wtorek, 10 stycznia 2017

10 stycznia - Rozdział 39 :)

Hej kochani:) Nowy rozdział :) Jak ten czas szybko leci już mamy 2017 rok. Jak u was święta minęły? Może jakieś postanowienia noworoczne? U mnie są nawet kilka:) Pozdrawiam i zapraszam do czytania :*






Nieoczekiwanie dostałam zaproszenie od teściów. Zastanawiałam się, co też takiego może ono oznaczać. Zaprosili mnie do siebie po raz pierwszy, gdy zostałam matka. Moja ciekawość podszyta była niepokojem. Przyjęłam zaproszenie z radością. Na tę okazję wystroiłam Emilię w niebieską sukienkę pokrytą wzorkiem małych kwiatków, białe pończochy i buty tego samego koloru co sukienka.
-Jesteś śliczna- stwierdziła z uśmiechem
Córeczka była spokojna, kiedy czesałam jej włosy i wplatałam w nie białą jedwabną wstążkę.
Moja strojnisia, pomyślałam z dumą.
Mama wyprowadziła samochód z garażu.
- Moje stare serce raduje się, że rodzice Kamila zaprosili cię do siebie.
Nie wiedziałam jak zareagować, na tę szczerą uwagę. Uważałam że muszę coś odpowiedzieć.
- Mam nadzieje, że przywitają nas przyjaźnie
- Nie wątpię w to- rzekła
Jechaliśmy dość pomału. Bałam się co będzie dzisiejszego dnia.Gdy dojeżdżaliśmy do ganku, wszyscy z domowników czekali już na nas.
-Zapraszam i ciebie Evi do środka-  oznajmił Krystian.
- Ja..??- mruknęła
- Nie odmawiaj, proszę- rozpromieniłam się- Nie będziesz musiała drugi raz po nas przyjeżdżać.
Weszłam z Emilią do kuchni, a widok który ujrzałam, odebrał mi mowę. Stół zastawiony był półmiskami pełnymi najwymyślniejszych potraw. Jedzenia nigdy im nie brakowało, ale moim oczom ukazały się same specjały: śledzie pod różnymi postaciami, wędzonki, omlety, kilka rodzajów kiełbas, karafki z winem. Ślinka pociekła po brodzie, kiedy dotarły do mnie zapachy.
- Wielkie nieba- krzyknęła mama- spodziewacie się wizyty królewskiej?

Emilia wyrywała się niecierpliwie. Zdziwiłam się, że nie nakryto w salonie, ale wkrótce zrozumiałam dlaczego, kiedy w drzwiach pojawił się mój ukochany. Wszyscy mieli pełne szklanki. Poczułam ssanie w żołądku, nałożyłam omleta i plasterek szynki na talerz. Wciąż jednak nie opuszczało mnie uczucie niepokoju. Nie zaprosili mnie tutaj bez powodu. Z rosnącym zainteresowaniem czekałam aż się odezwie.
Kidy wreszcie zadzwonił w kieliszek widelcem i podniósł się wolno, zapomniałam o jedzeniu. Posadziłam sobie Emilię na kolanach i dałam jej kawałek chlebka, by mała nie zakłóciła spokoju podczas przemowy.
Chrząknął i poczerwieniał
- Zastanawiacie się zapewne, co mi leży na sercu...-  spojrzał na mnie i odniosłam wrażenie, że zwłaszcza do mnie kieruje te słowa- Tak się życie ułożyło, że poznałem niezwykła kobitę, Charlie i postanowiliśmy się pobrać, kiedy przyjdzie właściwa pora. Chciałbym więc, zapytać Ciebie czy zostaniesz moją żoną?
Oczywiście zabrakło mi słów. Cieszyłam się tego ze łzami w oczach odpowiedziałam.
- Dziękuje za wszystko, mamy piękna córkę. Za wszystko. Tak zostanę twoją żoną.
- Na zdrowie i wszystkiego najlepszego!- krzyknął Krystian
Na widok zadowolonej twarzy ukochanego zrobiło mi się cieplej na sercu. Promieniał szczęściem i dumą.
Wiedziałam że nie mógł się trafić lepszy mąż. Bywał uparty jak osioł, ale cechowała go cierpliwość i wyrozumiałość.
Tuż przed wyjazdem zaszło jeszcze jedno drobne wydarzenie, które ukryłam w sercu jak najcenniejszy dar. Właściwie założyłam małej buciki i postawiłam ją ostrożnie na podłodze. Emilia podreptała do progu, gdzie stał Krystian i Karolina żegnających gości.
- Dziadzia - zawołałam mała i rozpromieniła się wyciągając do góry rączki
Ufne zachowanie dziecka speszyło go. Pogłaskał ją niezdarnie po włoskach i uśmiechnął sie.
- Dziadzia- powiedziała Emilia, bardziej zdecydowanym głosem.
- Myślę że życzy sobie, by dziadek wyprowadził ja na zewnątrz- uznała moja mama.
Na chwile zamarł bez ruchu, a ja obserwowałam go kątem oka z napięciem, zlekceważy dziecko czy spełni jego życzenie? Unikał takich sytuacji, bo nie radził sobie z emocjami. To moja córka, to moja córka, myślałam gorączkowo. Nie chwycił dziewczynki za rękę tylko wziął ja w ramion, po czy, zniósł ja po stromych schodach. Kiedy postawił ja na ziemi Emilia pokazała niezadowolenie.
- Dziadzia rączka.- domagała się
nie spuszczałam z niej wzroku i z napięciem czekałam na reakcje przyszłego teścia.
- No dobrze- roześmiał się i chwycił malutką dłoń.
Oczy zaszkliły się, a wargi zaczęły delikatnie drżeć ze wzruszenia. Obserwowałam tego barczystego mężczyznę, ściskającego rączkę dziecka w swojej ogromnej dłoni. Żeby do niej sięgnąć musiał się lekko zgarbić.
Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu i odwróciłam się. Napotkałam łagodne spojrzenie Kamila.
- Wracaj szczęśliwa o domu moja ukochana- powiedział
- Dziękuje- szepnęłam i namiętnie go pocałowałam.
Teść posadził Emilie w nosidełku.
- Buzi- domagała się, wyciągając ramiona do dziadka
- Już się robi.
-Kujesz- oznajmiła i skuliła się lekko, kiedy zarost dziada połaskotał ja po twarzy. Cofnął się ale radosny uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Dziękujemy za zaproszenie- powiedziałam
gdy wsiedliśmy do samochodu mama była jakaś niespokojna.
- Coś ci dolega?- zapytałam
- nie- odparła
wyczułam ze kłamie, nie dałam za wygraną.
-Mnie nie oszukasz, byłaś jakaś nieobecna.
- Był tam Aksel, przyznam się tobie do czegoś ale jak dojedziemy do domu.
Z niedowierzaniem spoglądałam przed siebie, usiłując przetrawić słowa. Gdy weszliśmy do domu, wykąpałam mała. Dałam kolacje i położyłam do łóżka.
Schodząc po schodach na stole dostrzegłam że mama zrobiła herbatce i rozłożyła ciasto.
- Aksel?- powtórzyłam cicho- Żartujesz sobie ze mnie?
Mama pokręciła głową z zakłopotaniem.
- Aksel jest najmilszą osobą na tym świecie.
- Nie wierze.
- Nie jest taki jak myślisz, moje dziecko. My.. my..- nie potrafiła znaleźć właściwych słów- Byliśmy kiedyś z Akselem nawet zaręczeni, wiele lat temu.
Kolejny szok. Wyobraziłam sobie, że nienawiść miedzy nimi jest wynikiem jakiejś potężnej sprzeczki lub niewłaściwego zachowania.
- Poznaliśmy się za dzieciaka.- Mówiła dalej. - Dostałam prace w pewnym gospodarstwie i na jakiejś zabawie po raz pierwszy ujrzałam go.
Nie mogłam sobie wyobrazić mamę o Aksela jako młodych, Zakochanych w sobie ludzi.
- Dowiedziałam się szybko, że Aksel dużo pracuje by utrzymać rodzinę. Wcześniej stracił ojca w tragicznych okolicznościach, jego matka i brat wyłącznie byli zależni od jego zarobionych pieniędzy.
- To aksel ma brata?
- Tak miał 15, a Aksel 18. Zaręczyliśmy się. Planowaliśmy wspólną przyszłość i kupić dom. Teraz już go nie ma, rozebrano go dawno temu. To dobrze, bo nie mogłam na niego patrzeć. Zaczął wracać częściej późno. Zaglądał do kieliszka z kompanami.
- Jak zareagowałaś?
- Nie podobało mi się jego zachowanie ale miał łagodną naturę ale nie zdołało mi się go poskromi. Do dziś się tego wstydzę, ale nie mogę cofnąć czasu. W pewną niedziele popołudniu wybrałam się do parku, by spotkać się z jego bratem, a twoim ojcem
- Co?
- To prawda. Wiliam był jego bratem.Ale wtedy tego nie rozumiałam. Nie zrobiłam niczego niewłaściwego, po prostu odeszłam. Nie powinien był przychodzić w takim stanie, ale alkohol zmącił moje myśli.
- Oddaliliście się od siebie?
- Tak. Byłam młoda i pełna życia. Lubiłam tańczyć i bawić się. Więc z Wiliamem dobrze było. Między nami. Prawdę mówiąc zaczął mnie adorować.
- To dziwne.
- Potrzebowałam wiele lat, by to zrozumieć. Teraz mogę zacząć wszystko od nowa
- Dzięki Akselowi?
- Tak. Był pijakiem, a teraz dostrzegłam jego dobre strony. Przyjęłam go do pomocy, kiedy rozpoznałam go na ulicy i odmienił moje życie.
- Od początku wyczułam że coś was łączy- przyznałam- Ale nie wiedziałam co
- Błagał mnie bym dała mu szanse.
- Z twojej opowieści wynika, że nigdy mu nie wybaczyłaś.
- Nie, to była rana, która nie chciała się zagoić.
-Więc wciąż go kochasz?
- Tak - odparła mama
- Jeszcze nie jest za późno- uznałam
Mama uśmiechnęła się zażenowanie
- Starzy ludzie mieliby zejść się po tylu latach?
- A co w tym złego? Mnie by to się podobało. Byś miała kogoś jak my z mała kiedyś odejdziemy.
Zaśmiała się pod nosem, jakby mój pomysł wydał się jej niezwykle komiczny.
- Dziękuje mamo że mi zaufałam i za to ze odważyłaś się otworzyć.
Postanowiłam ze doprowadzę do ich spotkania. Może  nie od razu, ale na pewno tak się stanie.


Brak komentarzy: