Hej kochani:) Nowy rozdział :) Jak ten czas szybko leci już mamy 2017 rok. Jak u was święta minęły? Może jakieś postanowienia noworoczne? U mnie są nawet kilka:) Pozdrawiam i zapraszam do czytania :*
Nieoczekiwanie dostałam zaproszenie od teściów. Zastanawiałam się, co też takiego może ono oznaczać. Zaprosili mnie do siebie po raz pierwszy, gdy zostałam matka. Moja ciekawość podszyta była niepokojem. Przyjęłam zaproszenie z radością. Na tę okazję wystroiłam Emilię w niebieską sukienkę pokrytą wzorkiem małych kwiatków, białe pończochy i buty tego samego koloru co sukienka.
-Jesteś śliczna- stwierdziła z uśmiechem
Córeczka była spokojna, kiedy czesałam jej włosy i wplatałam w nie białą jedwabną wstążkę.
Moja strojnisia, pomyślałam z dumą.
Mama wyprowadziła samochód z garażu.
- Moje stare serce raduje się, że rodzice Kamila zaprosili cię do siebie.
Nie wiedziałam jak zareagować, na tę szczerą uwagę. Uważałam że muszę coś odpowiedzieć.
- Mam nadzieje, że przywitają nas przyjaźnie
- Nie wątpię w to- rzekła
Jechaliśmy dość pomału. Bałam się co będzie dzisiejszego dnia.Gdy dojeżdżaliśmy do ganku, wszyscy z domowników czekali już na nas.
-Zapraszam i ciebie Evi do środka- oznajmił Krystian.
- Ja..??- mruknęła
- Nie odmawiaj, proszę- rozpromieniłam się- Nie będziesz musiała drugi raz po nas przyjeżdżać.
Weszłam z Emilią do kuchni, a widok który ujrzałam, odebrał mi mowę. Stół zastawiony był półmiskami pełnymi najwymyślniejszych potraw. Jedzenia nigdy im nie brakowało, ale moim oczom ukazały się same specjały: śledzie pod różnymi postaciami, wędzonki, omlety, kilka rodzajów kiełbas, karafki z winem. Ślinka pociekła po brodzie, kiedy dotarły do mnie zapachy.
- Wielkie nieba- krzyknęła mama- spodziewacie się wizyty królewskiej?
Emilia wyrywała się niecierpliwie. Zdziwiłam się, że nie nakryto w salonie, ale wkrótce zrozumiałam dlaczego, kiedy w drzwiach pojawił się mój ukochany. Wszyscy mieli pełne szklanki. Poczułam ssanie w żołądku, nałożyłam omleta i plasterek szynki na talerz. Wciąż jednak nie opuszczało mnie uczucie niepokoju. Nie zaprosili mnie tutaj bez powodu. Z rosnącym zainteresowaniem czekałam aż się odezwie.
Kidy wreszcie zadzwonił w kieliszek widelcem i podniósł się wolno, zapomniałam o jedzeniu. Posadziłam sobie Emilię na kolanach i dałam jej kawałek chlebka, by mała nie zakłóciła spokoju podczas przemowy.
Chrząknął i poczerwieniał
- Zastanawiacie się zapewne, co mi leży na sercu...- spojrzał na mnie i odniosłam wrażenie, że zwłaszcza do mnie kieruje te słowa- Tak się życie ułożyło, że poznałem niezwykła kobitę, Charlie i postanowiliśmy się pobrać, kiedy przyjdzie właściwa pora. Chciałbym więc, zapytać Ciebie czy zostaniesz moją żoną?
Oczywiście zabrakło mi słów. Cieszyłam się tego ze łzami w oczach odpowiedziałam.
- Dziękuje za wszystko, mamy piękna córkę. Za wszystko. Tak zostanę twoją żoną.
- Na zdrowie i wszystkiego najlepszego!- krzyknął Krystian
Na widok zadowolonej twarzy ukochanego zrobiło mi się cieplej na sercu. Promieniał szczęściem i dumą.
Wiedziałam że nie mógł się trafić lepszy mąż. Bywał uparty jak osioł, ale cechowała go cierpliwość i wyrozumiałość.
Tuż przed wyjazdem zaszło jeszcze jedno drobne wydarzenie, które ukryłam w sercu jak najcenniejszy dar. Właściwie założyłam małej buciki i postawiłam ją ostrożnie na podłodze. Emilia podreptała do progu, gdzie stał Krystian i Karolina żegnających gości.
- Dziadzia - zawołałam mała i rozpromieniła się wyciągając do góry rączki
Ufne zachowanie dziecka speszyło go. Pogłaskał ją niezdarnie po włoskach i uśmiechnął sie.
- Dziadzia- powiedziała Emilia, bardziej zdecydowanym głosem.
- Myślę że życzy sobie, by dziadek wyprowadził ja na zewnątrz- uznała moja mama.
Na chwile zamarł bez ruchu, a ja obserwowałam go kątem oka z napięciem, zlekceważy dziecko czy spełni jego życzenie? Unikał takich sytuacji, bo nie radził sobie z emocjami. To moja córka, to moja córka, myślałam gorączkowo. Nie chwycił dziewczynki za rękę tylko wziął ja w ramion, po czy, zniósł ja po stromych schodach. Kiedy postawił ja na ziemi Emilia pokazała niezadowolenie.
- Dziadzia rączka.- domagała się
nie spuszczałam z niej wzroku i z napięciem czekałam na reakcje przyszłego teścia.
- No dobrze- roześmiał się i chwycił malutką dłoń.
Oczy zaszkliły się, a wargi zaczęły delikatnie drżeć ze wzruszenia. Obserwowałam tego barczystego mężczyznę, ściskającego rączkę dziecka w swojej ogromnej dłoni. Żeby do niej sięgnąć musiał się lekko zgarbić.
Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu i odwróciłam się. Napotkałam łagodne spojrzenie Kamila.
- Wracaj szczęśliwa o domu moja ukochana- powiedział
- Dziękuje- szepnęłam i namiętnie go pocałowałam.
Teść posadził Emilie w nosidełku.
- Buzi- domagała się, wyciągając ramiona do dziadka
- Już się robi.
-Kujesz- oznajmiła i skuliła się lekko, kiedy zarost dziada połaskotał ja po twarzy. Cofnął się ale radosny uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Dziękujemy za zaproszenie- powiedziałam
gdy wsiedliśmy do samochodu mama była jakaś niespokojna.
- Coś ci dolega?- zapytałam
- nie- odparła
wyczułam ze kłamie, nie dałam za wygraną.
-Mnie nie oszukasz, byłaś jakaś nieobecna.
- Był tam Aksel, przyznam się tobie do czegoś ale jak dojedziemy do domu.
Z niedowierzaniem spoglądałam przed siebie, usiłując przetrawić słowa. Gdy weszliśmy do domu, wykąpałam mała. Dałam kolacje i położyłam do łóżka.
Schodząc po schodach na stole dostrzegłam że mama zrobiła herbatce i rozłożyła ciasto.
- Aksel?- powtórzyłam cicho- Żartujesz sobie ze mnie?
Mama pokręciła głową z zakłopotaniem.
- Aksel jest najmilszą osobą na tym świecie.
- Nie wierze.
- Nie jest taki jak myślisz, moje dziecko. My.. my..- nie potrafiła znaleźć właściwych słów- Byliśmy kiedyś z Akselem nawet zaręczeni, wiele lat temu.
Kolejny szok. Wyobraziłam sobie, że nienawiść miedzy nimi jest wynikiem jakiejś potężnej sprzeczki lub niewłaściwego zachowania.
- Poznaliśmy się za dzieciaka.- Mówiła dalej. - Dostałam prace w pewnym gospodarstwie i na jakiejś zabawie po raz pierwszy ujrzałam go.
Nie mogłam sobie wyobrazić mamę o Aksela jako młodych, Zakochanych w sobie ludzi.
- Dowiedziałam się szybko, że Aksel dużo pracuje by utrzymać rodzinę. Wcześniej stracił ojca w tragicznych okolicznościach, jego matka i brat wyłącznie byli zależni od jego zarobionych pieniędzy.
- To aksel ma brata?
- Tak miał 15, a Aksel 18. Zaręczyliśmy się. Planowaliśmy wspólną przyszłość i kupić dom. Teraz już go nie ma, rozebrano go dawno temu. To dobrze, bo nie mogłam na niego patrzeć. Zaczął wracać częściej późno. Zaglądał do kieliszka z kompanami.
- Jak zareagowałaś?
- Nie podobało mi się jego zachowanie ale miał łagodną naturę ale nie zdołało mi się go poskromi. Do dziś się tego wstydzę, ale nie mogę cofnąć czasu. W pewną niedziele popołudniu wybrałam się do parku, by spotkać się z jego bratem, a twoim ojcem
- Co?
- To prawda. Wiliam był jego bratem.Ale wtedy tego nie rozumiałam. Nie zrobiłam niczego niewłaściwego, po prostu odeszłam. Nie powinien był przychodzić w takim stanie, ale alkohol zmącił moje myśli.
- Oddaliliście się od siebie?
- Tak. Byłam młoda i pełna życia. Lubiłam tańczyć i bawić się. Więc z Wiliamem dobrze było. Między nami. Prawdę mówiąc zaczął mnie adorować.
- To dziwne.
- Potrzebowałam wiele lat, by to zrozumieć. Teraz mogę zacząć wszystko od nowa
- Dzięki Akselowi?
- Tak. Był pijakiem, a teraz dostrzegłam jego dobre strony. Przyjęłam go do pomocy, kiedy rozpoznałam go na ulicy i odmienił moje życie.
- Od początku wyczułam że coś was łączy- przyznałam- Ale nie wiedziałam co
- Błagał mnie bym dała mu szanse.
- Z twojej opowieści wynika, że nigdy mu nie wybaczyłaś.
- Nie, to była rana, która nie chciała się zagoić.
-Więc wciąż go kochasz?
- Tak - odparła mama
- Jeszcze nie jest za późno- uznałam
Mama uśmiechnęła się zażenowanie
- Starzy ludzie mieliby zejść się po tylu latach?
- A co w tym złego? Mnie by to się podobało. Byś miała kogoś jak my z mała kiedyś odejdziemy.
Zaśmiała się pod nosem, jakby mój pomysł wydał się jej niezwykle komiczny.
- Dziękuje mamo że mi zaufałam i za to ze odważyłaś się otworzyć.
Postanowiłam ze doprowadzę do ich spotkania. Może nie od razu, ale na pewno tak się stanie.
Nieoczekiwanie dostałam zaproszenie od teściów. Zastanawiałam się, co też takiego może ono oznaczać. Zaprosili mnie do siebie po raz pierwszy, gdy zostałam matka. Moja ciekawość podszyta była niepokojem. Przyjęłam zaproszenie z radością. Na tę okazję wystroiłam Emilię w niebieską sukienkę pokrytą wzorkiem małych kwiatków, białe pończochy i buty tego samego koloru co sukienka.
-Jesteś śliczna- stwierdziła z uśmiechem
Córeczka była spokojna, kiedy czesałam jej włosy i wplatałam w nie białą jedwabną wstążkę.
Moja strojnisia, pomyślałam z dumą.
Mama wyprowadziła samochód z garażu.
- Moje stare serce raduje się, że rodzice Kamila zaprosili cię do siebie.
Nie wiedziałam jak zareagować, na tę szczerą uwagę. Uważałam że muszę coś odpowiedzieć.
- Mam nadzieje, że przywitają nas przyjaźnie
- Nie wątpię w to- rzekła
Jechaliśmy dość pomału. Bałam się co będzie dzisiejszego dnia.Gdy dojeżdżaliśmy do ganku, wszyscy z domowników czekali już na nas.
-Zapraszam i ciebie Evi do środka- oznajmił Krystian.
- Ja..??- mruknęła
- Nie odmawiaj, proszę- rozpromieniłam się- Nie będziesz musiała drugi raz po nas przyjeżdżać.
Weszłam z Emilią do kuchni, a widok który ujrzałam, odebrał mi mowę. Stół zastawiony był półmiskami pełnymi najwymyślniejszych potraw. Jedzenia nigdy im nie brakowało, ale moim oczom ukazały się same specjały: śledzie pod różnymi postaciami, wędzonki, omlety, kilka rodzajów kiełbas, karafki z winem. Ślinka pociekła po brodzie, kiedy dotarły do mnie zapachy.
- Wielkie nieba- krzyknęła mama- spodziewacie się wizyty królewskiej?
Emilia wyrywała się niecierpliwie. Zdziwiłam się, że nie nakryto w salonie, ale wkrótce zrozumiałam dlaczego, kiedy w drzwiach pojawił się mój ukochany. Wszyscy mieli pełne szklanki. Poczułam ssanie w żołądku, nałożyłam omleta i plasterek szynki na talerz. Wciąż jednak nie opuszczało mnie uczucie niepokoju. Nie zaprosili mnie tutaj bez powodu. Z rosnącym zainteresowaniem czekałam aż się odezwie.
Kidy wreszcie zadzwonił w kieliszek widelcem i podniósł się wolno, zapomniałam o jedzeniu. Posadziłam sobie Emilię na kolanach i dałam jej kawałek chlebka, by mała nie zakłóciła spokoju podczas przemowy.
Chrząknął i poczerwieniał
- Zastanawiacie się zapewne, co mi leży na sercu...- spojrzał na mnie i odniosłam wrażenie, że zwłaszcza do mnie kieruje te słowa- Tak się życie ułożyło, że poznałem niezwykła kobitę, Charlie i postanowiliśmy się pobrać, kiedy przyjdzie właściwa pora. Chciałbym więc, zapytać Ciebie czy zostaniesz moją żoną?
Oczywiście zabrakło mi słów. Cieszyłam się tego ze łzami w oczach odpowiedziałam.
- Dziękuje za wszystko, mamy piękna córkę. Za wszystko. Tak zostanę twoją żoną.
- Na zdrowie i wszystkiego najlepszego!- krzyknął Krystian
Na widok zadowolonej twarzy ukochanego zrobiło mi się cieplej na sercu. Promieniał szczęściem i dumą.
Wiedziałam że nie mógł się trafić lepszy mąż. Bywał uparty jak osioł, ale cechowała go cierpliwość i wyrozumiałość.
Tuż przed wyjazdem zaszło jeszcze jedno drobne wydarzenie, które ukryłam w sercu jak najcenniejszy dar. Właściwie założyłam małej buciki i postawiłam ją ostrożnie na podłodze. Emilia podreptała do progu, gdzie stał Krystian i Karolina żegnających gości.
- Dziadzia - zawołałam mała i rozpromieniła się wyciągając do góry rączki
Ufne zachowanie dziecka speszyło go. Pogłaskał ją niezdarnie po włoskach i uśmiechnął sie.
- Dziadzia- powiedziała Emilia, bardziej zdecydowanym głosem.
- Myślę że życzy sobie, by dziadek wyprowadził ja na zewnątrz- uznała moja mama.
Na chwile zamarł bez ruchu, a ja obserwowałam go kątem oka z napięciem, zlekceważy dziecko czy spełni jego życzenie? Unikał takich sytuacji, bo nie radził sobie z emocjami. To moja córka, to moja córka, myślałam gorączkowo. Nie chwycił dziewczynki za rękę tylko wziął ja w ramion, po czy, zniósł ja po stromych schodach. Kiedy postawił ja na ziemi Emilia pokazała niezadowolenie.
- Dziadzia rączka.- domagała się
nie spuszczałam z niej wzroku i z napięciem czekałam na reakcje przyszłego teścia.
- No dobrze- roześmiał się i chwycił malutką dłoń.
Oczy zaszkliły się, a wargi zaczęły delikatnie drżeć ze wzruszenia. Obserwowałam tego barczystego mężczyznę, ściskającego rączkę dziecka w swojej ogromnej dłoni. Żeby do niej sięgnąć musiał się lekko zgarbić.
Poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu i odwróciłam się. Napotkałam łagodne spojrzenie Kamila.
- Wracaj szczęśliwa o domu moja ukochana- powiedział
- Dziękuje- szepnęłam i namiętnie go pocałowałam.
Teść posadził Emilie w nosidełku.
- Buzi- domagała się, wyciągając ramiona do dziadka
- Już się robi.
-Kujesz- oznajmiła i skuliła się lekko, kiedy zarost dziada połaskotał ja po twarzy. Cofnął się ale radosny uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Dziękujemy za zaproszenie- powiedziałam
gdy wsiedliśmy do samochodu mama była jakaś niespokojna.
- Coś ci dolega?- zapytałam
- nie- odparła
wyczułam ze kłamie, nie dałam za wygraną.
-Mnie nie oszukasz, byłaś jakaś nieobecna.
- Był tam Aksel, przyznam się tobie do czegoś ale jak dojedziemy do domu.
Z niedowierzaniem spoglądałam przed siebie, usiłując przetrawić słowa. Gdy weszliśmy do domu, wykąpałam mała. Dałam kolacje i położyłam do łóżka.
Schodząc po schodach na stole dostrzegłam że mama zrobiła herbatce i rozłożyła ciasto.
- Aksel?- powtórzyłam cicho- Żartujesz sobie ze mnie?
Mama pokręciła głową z zakłopotaniem.
- Aksel jest najmilszą osobą na tym świecie.
- Nie wierze.
- Nie jest taki jak myślisz, moje dziecko. My.. my..- nie potrafiła znaleźć właściwych słów- Byliśmy kiedyś z Akselem nawet zaręczeni, wiele lat temu.
Kolejny szok. Wyobraziłam sobie, że nienawiść miedzy nimi jest wynikiem jakiejś potężnej sprzeczki lub niewłaściwego zachowania.
- Poznaliśmy się za dzieciaka.- Mówiła dalej. - Dostałam prace w pewnym gospodarstwie i na jakiejś zabawie po raz pierwszy ujrzałam go.
Nie mogłam sobie wyobrazić mamę o Aksela jako młodych, Zakochanych w sobie ludzi.
- Dowiedziałam się szybko, że Aksel dużo pracuje by utrzymać rodzinę. Wcześniej stracił ojca w tragicznych okolicznościach, jego matka i brat wyłącznie byli zależni od jego zarobionych pieniędzy.
- To aksel ma brata?
- Tak miał 15, a Aksel 18. Zaręczyliśmy się. Planowaliśmy wspólną przyszłość i kupić dom. Teraz już go nie ma, rozebrano go dawno temu. To dobrze, bo nie mogłam na niego patrzeć. Zaczął wracać częściej późno. Zaglądał do kieliszka z kompanami.
- Jak zareagowałaś?
- Nie podobało mi się jego zachowanie ale miał łagodną naturę ale nie zdołało mi się go poskromi. Do dziś się tego wstydzę, ale nie mogę cofnąć czasu. W pewną niedziele popołudniu wybrałam się do parku, by spotkać się z jego bratem, a twoim ojcem
- Co?
- To prawda. Wiliam był jego bratem.Ale wtedy tego nie rozumiałam. Nie zrobiłam niczego niewłaściwego, po prostu odeszłam. Nie powinien był przychodzić w takim stanie, ale alkohol zmącił moje myśli.
- Oddaliliście się od siebie?
- Tak. Byłam młoda i pełna życia. Lubiłam tańczyć i bawić się. Więc z Wiliamem dobrze było. Między nami. Prawdę mówiąc zaczął mnie adorować.
- To dziwne.
- Potrzebowałam wiele lat, by to zrozumieć. Teraz mogę zacząć wszystko od nowa
- Dzięki Akselowi?
- Tak. Był pijakiem, a teraz dostrzegłam jego dobre strony. Przyjęłam go do pomocy, kiedy rozpoznałam go na ulicy i odmienił moje życie.
- Od początku wyczułam że coś was łączy- przyznałam- Ale nie wiedziałam co
- Błagał mnie bym dała mu szanse.
- Z twojej opowieści wynika, że nigdy mu nie wybaczyłaś.
- Nie, to była rana, która nie chciała się zagoić.
-Więc wciąż go kochasz?
- Tak - odparła mama
- Jeszcze nie jest za późno- uznałam
Mama uśmiechnęła się zażenowanie
- Starzy ludzie mieliby zejść się po tylu latach?
- A co w tym złego? Mnie by to się podobało. Byś miała kogoś jak my z mała kiedyś odejdziemy.
Zaśmiała się pod nosem, jakby mój pomysł wydał się jej niezwykle komiczny.
- Dziękuje mamo że mi zaufałam i za to ze odważyłaś się otworzyć.
Postanowiłam ze doprowadzę do ich spotkania. Może nie od razu, ale na pewno tak się stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz