sobota, 8 października 2016

XXXIV Rozdział - 8 października

Hej kochane :) Dziękuje jednej z was że specjalnie przyjechała i wytłumaczyła mi wszystko jak robi się te śliczne serwetki i obrusy. Dziękuje, dziękuje nie wiesz ile to dla mnie znaczy:) Specjalnie będzie dla Ciebie praca, gdy tylko troszkę się podszkolę jeszcze.I że poświeciłaś tyle czasu dla mnie. Wiem wiem ciężko mi nauka idzie :P nie no żartuje pięć minut zajęło:) Ale za to będzie dużo fajnych prac :) nie umiem tego opisać...  A o to nowy rozdział :)
Zapraszam i miłego czytania :)



Obawiałam się spotkania z Ingrid. Dziewczyna musiała mieć przecież jakiś ważny powód, który popchnął ją o tak dramatycznego czynu. Odratowana wbrew swojej woli mogła zamknąć się w sobie i unikać kontaktu z innymi. Postanowiłam jednak, że przerwę tę milczenie
- Ingrdi.- Zaczęłam łagodnym tonem, przysiadając spokojnie na brzegu łóżka. Z pewnym wahaniem ujęłam zimną rękę. Dziewczyna nic nie odpowiedziała.
- Możesz mi zaufać, to co się wydarzyło, pozostanie naszą tajemnicą. Nie zdołam ci pomóc, dopóki nie powiesz, co się stało.
Zamilkłam. Dałam chyba do zrozumienia jasno, że chętnie pomogę w rozwiązaniu dręczącego problemu.
- Jestem w ciąży!
Trochę się zdziwiłam, po wypowiedzianych słowach.
- Niedawno też urodziłam dziecko- powiedziałam- zajście w ciążę to nie przestępstwo.
- Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia- wyszeptała- okryłam wszystkich hańbą. Sama siebie, rodzinie i Ciebie
- O mnie się nie martw.
- Ale dziecko zostało poczęte w grzechu
- Szczerze mówiąc- zaczęłam- Mało mnie to obchodzi. Najważniejsze żebyśmy wspólnie znalazły rozwiązanie.
- Nic na to nie poradzę, ale .. Nie widzę żadnego innego wyjścia niż odebranie sobie życia.
- Chcesz chyba powiedzieć, ze nie widziałaś innego wyjścia.- poprawiłam ją- uwierz mi, że czasem wszystko wydaje się beznadziejne, ale w końcu zawsze udaje się dostrzec światełko w tunelu. Bywa, że przed człowiekiem piętrzą się tylko przeszkody, że wcale nie widać ich końca, ale... Daj sobie czas, a zobaczysz że wszystko jakoś się ułoży.
- Tak myślisz? - zapytała Ingrid
- Ja to wiem, ale musisz zastanowić się nad tym co zamierzasz zrobić z dzieckiem..
- Co zamierzam zrobić?
Przez chwile milczałyśmy
- Istnieją tylko dwie możliwości albo dokończę to, co właśnie próbowałam zrobić, albo wydać owoc mojej hańby na świat.
- A więc chcesz urodzić to dziecko?
- Tak- powiedziała stanowczo
- Muszę rodzicom powiedzieć. Wolałabym im tego oszczędzić. Może po namyśle przyjmą nas z  radością  pod swój dach.
- Oczywiście że im powiemy- przytaknęłam - ale na razie zostaniesz tutaj. Nie mam zamiaru ciebie wyrzucać.
Serdeczną troskę jaką okazałam jej, sprawiła, że Ingrid nie mogła złapać tchu. Głos zamarł jej w gardle od dławiącego ją płaczu.
- Tak- zaszlochała- straciłam nad sobą kontrole. Kiedy zrozumiałam że kiełkuje we mnie nowe życie. Taki wstyd, że dziecko będzie wychowywać się bez ojca.
-Bez ojca ale w kochającej się rodzinie - odparłam
Sama byłam bliska płaczu. Biedna Ingrid. Doskonale wiedziałam , z jakimi czarnymi myślami musi się zmierzyć młoda dziewczyna, gdy okazuje się, że urodzi nieślubne dziecko. Sama zachowałam więcej spokoju, gdy odkryłam że byłam w ciąży.  Po za tym nie została z gołymi rękami, miałam zabezpieczenie w postaci dużego domu i pieniędzy, które odkładałam na czarną godzinę.
- Być może nie zachęcam zbytnio do zwierzeń- przyznałam- ale nie jestem bez serca. I mogę ciebie zapewnić, że spróbuje pomóc najlepiej jak potrafię.
Ingrid zawstydziła się i spuściła wzrok. Nieśmiało pokiwała głową.
- A wiec w porządku!
- Ale on.. On nie chce mnie więcej znać- Dziewczyna w końcu wzięła się na odwagę.-  Ja też na początku nie byłam szczęśliwa.. Możesz mi wierzyć, ale miałam nadzieje, że ojciec dziecka wyżmie na siebie część odpowiedzialności.
Nie musiała nawet wspominać, kto jest ojcem dziecka bo wiedziałam, że chodzi o Erlinga.
- Niektórzy mężczyźni nie dbają o nic. Taka jest prawda. Dlatego stawiam ci jeden warunek, który musisz spełnić, jeśli chcesz nadal u mnie pracować.
- Jaki?
- Nie wolno ci nigdy, pod żadnym pozorem, słuchać Erlinga
- tak. Możesz być spokojna, nie będę słuchać jego. Obiecuje.
- Świetnie- powiedziałam- Odpocznij sobie przez kilka dni, a jeśli znowu przyjdą ci do głowy jakieś czarne myśli, pamiętaj że razem uporamy się z każdym problemem.
Ingrid pokiwała głową ze wstydem. Szybkim krokiem podeszłam do komody, otworzyłam szufladę i wyjęłam z niej kolorową apaszkę.
Ostrożnie zawiązałam ja na jej szyi.
- O tak lepiej! Teraz nikt nie zauważy śladów po sznurze.




Brak komentarzy: