niedziela, 6 marca 2016

6 marca- Rozdział XXVI

Hej kochane.. Trochę opóźnił się rozdział i za to przepraszam bardzo
 Jeszcze w tym tygodniu bedzie jeszczr jeden rozdzial napewno;) nie bede duzo sie rozpisywac bo troche pracy mam. I zapraszam do czytanie :*




Gdy rano zeszłam na śniadanie. Próbowałam wyszarpnąć rękę, gdy Sam wprowadził mnie do salonu.
-Coś stało się ?- spytałam.
Serce zakołatało mi w piersi.
- Właściwie nic- odparł.
- To o co chodzi?
- Poznałem dziewczyna.
No i stało się. Powiedział  to szybko i bez ogródek.
- Dziewczynę?
- Tak. Musze przyznać ze bardzo się denerwowałem, jak ci to powiedzieć.
- No tak.
- Ingrid poradziła mi żebym porozmawiał z tobą
- Naturalnie- przyznałam- Czy nie mógłbyś po prostu wyjaśnić, czego chcesz, zamiast mówić zagadkami?
Ten dzieciak w końcu mi zaufał. A on promieniał.
- Nie gniewaj się na mnie, mianowicie co ja mam zrobić żeby ona się umówiła ze mną?
- Idź do niej, zaproś do kina i powiedz co czujesz. Tak będzie najlepiej.
- Ale jak mi odmówi?
- Nie odmówi. Jesteś fajnym chłopakiem i będzie głupia jeśli odmówi. Dasz rade.
- Dzięki Charlie. Nie powiesz nikomu że się pytałem ciebie o to?
- Jasne że nie. To zostanie miedzy nami.
Po rozmowie z Samem zjadłam śniadanie, po czym chwyciłam wiaderko z ziarnem dla kur i ruszyłam ociężale do stodoły. Kury rozglądały się, gdy do nich weszłam. Kiedy śnieg spadł umieściliśmy je w zacisznej komórce, ponieważ na dworze było za zimno. Kiedy tylko zrobi się ciepło, znowu będą dreptać w kółko po dziedzińcu i skubać trawę. Kogut który o tej porze siedział samotnie w swojej klatce, znowu będzie mógł przechadzać się wśród nich, niczym władca w swym haremie.
- Cip, cip- nawoływałam łagodnie.
Wyciągnęłam dłoń z ziarnem, a kury dziobały je łapczywie. Sypnęłam spora kopkę ziarna kogutowi. Nastroszył się kiedy otworzyłam drzwiczki siatki i wsunęłam do środka dłoń. Musiałam działać bardzo szybko, ponieważ ptaszysko było złe i sprytne.
- Charlie- usłyszałam czyjś szept- Charlie
Zamknęłam klatkę, po czym podeszłam do drabiny i zerknęłam. Stał tam
-Ej!-przerażona krzyknęłam- Miałeś być w pracy.
- Byłem, ale się stęskniłem za wami- wyszeptał
- Jesteś szalony!- szepnęłam - szalony.
Weszłam po drabinie na gore. Wpadłam w jego ramiona i przewróciliśmy się na miękkie siano. Z naszych ust unosiła się mroźna para, lecz zaraz nasze wargi się splotły. Fala pożądania wypełniła nasze ciała. Gdy ruchem dłoni dał mi do zrozumienia, żebym się odwróciła tyłem do niego, nie dałam się dwa razy prosić. Ściągnął moje spodnie, przymknęłam oczy z zadowolenia, kiedy we mnie wszedł. Poruszał się pomału, jęczałam z rozkoszy.
- Ci... Charlie- rzekł niemal wesoło i przyłożył swoja dłoń do moich ust. Czułam jak dół brzucha płonął. Stękałam cicho, kiedy wysunął się daleko, by z cała siła wrócić.
Położył obie dłonie na biodrach, poczułam ciepło i moc tego uścisku. Wygięliśmy się w łuk z wzajemnej rozkoszy.
- Charlie moja maleńka- szeptał
- A ty jesteś szalony.
- Już niedługo będziemy we trojkę. Przykro mi że kochamy się w tajemnicy i musimy się ukrywać, ale już niedługo nie będziemy musieli.- Pocałował mnie i w objęciach wróciliśmy do domu.





Brak komentarzy: