środa, 16 marca 2016

16 marca - Rozdział XXVII



Hej kochani :) Rozdział już 27 po prostu nie wierze, że udało mi się aż tyle napisać. Mam nadzieje że w końcu coś z tego pisania wyjdzie. TFU TFU lepiej żeby nie zapeszyć. Nie martwcie się będą jeszcze rozdziały ciąg dalszy. A teraz Zapraszam do czytania i pozdrawiam :*



Następny tydzień przeleżałam w łóżku. Kobiety w ciąży maja prawo źle się czuć. Rodzina pogodziła się z tym, ze potrzebuje odpoczynku.
Piątego dnia przebywania w łóżku obudziłam się słaba i z bólem głowy. Pochyliłam się, żeby pomasować boląca nogę i podskoczyłam ze strachu. W ciągu nocy nogi potwornie nabrzmiały w odruchu zasłoniłam twarz rekami i jęknęłam.
 Co się ze mną dzieje?
Kiedy Ingrid weszła na gore do sypialni i przyniosła tace ze śniadaniem.
- Musze prosić cie o przyniesienie mi wody do umycia do pokoju.
- Coś się stało? - spytałam.
Zrobiło mi się ciepło kolo serca na widok szczerej troski i zaniepokojenia dziewczyny.
-Nic tylko to- odparłam i odkryłam kołdrę by mogła zobaczyć nogi- Nie mam siły iść do łazienki.
- Nawet o tym nie myśl. Leże i się nie ruszaj. Przyniosę ci tez zioła.
- Po za tym.... Po za tym chyba krwawię.
-Krwawisz?- Krzyknęła
-Ci- upomniałam ja- Nie chce by wszyscy wiedzieli.
-Przepraszam
-Czy to coś groźnego?- spytałam Ingrid?
-Nie- rzekła- Ale na wszelki wypadek wezwę lekarza.
- Dziękuję.
Osunęłam się na poduszkę. Na szczęście Ukochany był dla mnie wyrozumiały w tych dniach.
Napój przygotowany przez Ingrid przyjemnie rozgrzewał. Upiłam mały łyk i uśmiechnęłam się do dziewczyny. Pomyślała ze traktuje ją niemal jak psa, czekającego an nowe zadanie i polecenie. Widać ze była pomocna.
- Ingrid możesz mi obiecać jedna rzecz?
Zerknęłam mnie zdumiona. Odstawiłam kubek na komodę.
- Jeżeli zioła mi pomogą i gdy zbliży się termin porodu, będziesz mogła być przy mnie cały czas?
-Obiecuje będę na pewno.- Przyrzekła uroczyście.
Odetchnęłam z ulga. Będę czuła się bezpieczniej u jej boku.
Ingrid zamknęła za sobą drzwi i zniknęła na dole, żeby przynieść wodę.






Obudził mnie nieznany dźwięk. Zamroczona snem przesunęłam ręka po materacu, żeby sprawdzić czy on jest obok. Okazało się ze pościel jest chłodna. Przecież wieczorem się znów pakował i jechał do pracy.
Oszołomiona i nieprzytomna ze zmęczenia leżałam bez ruchu. Pewnie coś mi się przyśniło. Białe firanki wisiały w oknach lecz widziałam wyraźnie jasny księżyc w pełni. Światło padało na podłogę i sprawiało że meble wydawały się zniekształcone i niesamowite.
Dźwięk rozległ się znowu, a wiec nic mi się nie śniło. Usiadłam na łóżko i nasłuchiwałam. Gdzie rozlega się skrzypienie, niezbyt głośne, ale wyraźnie je słyszałam. Zdecydowanie zwiesiłam nogi z posłania i wciągnęłam wełniane skarpety. Podłoga nie była wprawdzie tak zimna, ale mimo to ze szpary miedzy deskami ciągnęło chłodem. Skarpety dobrze grzały stopy.
Nogi rwały z bólu, kiedy ostrożnie skarałam się ku drzwiom. Oparłam się o komodę, żeby nie stracić równowagi. Czułam zawroty głowy, ale jeśli będę posuwać się powoli, na pewno nic się nie stanie.
Bezgłośnie nacisnęłam klamkę, jednak zawisy zazgrzytały niemiłosiernie głośno. Zatrzymałam się na kilka sekund i nasłuchiwałam. Nie chciałam nikogo obudzić, tylko się dowiedzieć, skąd dochodzi skrzypienie i kto nie może spać. Może to Ingrid śni się jakiś koszmar?
Zamyślona pościłam klamkę. A jeśli to nie Ingrid ma kłopoty ze snem, lecz Sam... Również dobrze mogło to jego dotyczyć, ponieważ trudno było stwierdzić, skąd dochodzi dźwięk.
Otworzyłam szerzej drzwi i nasłuchiwałam w sieni. Przez chwile stałam zupełnie nieruchomo. Słyszałam jedynie swój własny oddech. Skrzypienie ucichło. Być może koszmar Ingrid lub Sama się skończył
Wolałam tak myśleć.

W miarę upływu czasu nogi, dzięki wywarowi z chmiela wyglądały coraz lepiej. Nie były już tak bardzo spuchnięte. Kiedy Ingrid nacisnęła palcem skore, zagłębienie, można powiedzieć od razu znikło. Tylko kilka dni temu niemal zamarłam ze strachu, ponieważ odcisk palca był widoczny przez dłuższą chwile. Białe bolesne wgłębienie.
Po za tym czułam się nie dobrze. Nie miałam siły i lał się ze mnie pot, pomimo ze nic nie robiłam. Tylko leżałam nieruchomo i ciężko oddychałam.Czasem na ranem krwawiłam. Przeciągle westchnęłam. Każdego ranka wypełniał mnie strach. Czy będę dziś krwawic?
Pierwszą rzeczą która robiłam zaraz po przebudzeniu, było mycie się. Najpierw myłam twarz i ręce, potem pachy i bolące piersi. Na końcu dopiero resztę ciała. Każdego ranka miałam nadzieje ze tym razem nie będę krwawic. Na szczęście po kilku dniach ustąpiło. Gdy tylko opuchlizna zniknęła, postanowiłam ze będę jadła posiłek razem ze wszystkimi. owszem, w sypialni było spokojnie i cudownie.
Następnego ranka dobrze już się czułam wiec poszłam pomoc do stajni. Pracowałam dobrze ale pomału. Aksel podszedł do mnie i chwycił klacz.
- Wydaje mi się, ze musisz odpocząć. Ja się zajmie nią.- rzekł- idź się połóż.
- Nie. Dam rade. - wykrztusiłam- Zostało tylko nakarmienie ich.
Skinęłam, pochylając głowę. Tak, powinnam odpocząć. Pozostałoby mi tylko zamknąć się w swoim pokoju i rozpłakać się. Kiedy wchodziłam po schodach znowu mijałam Sama. Nie wiedziałam w która stronę spojrzeć. Nie miałam ani siły ani ochoty wysłuchiwać jego uwagi.
Wcisnęłam się w najgłębszy kąt łóżka. Mocno zacisnęłam ręce na poduszce. Tęskniłam za nim. Powtarzałam te słowa w duchu. Pozwoliłam, by na dobre zapadły w mojej świadomości. Miłość. Pomyślałam. Pełnym szczęściem miedzy mężczyzna a kobieta.






Brak komentarzy: