sobota, 15 sierpnia 2015

15 sierpień - Rozdział VI

Hej
Kochane Robaczki 
Następny rozdział
 Zapraszam 




Nos miałam zimny. Cała reszta mojego ciała była ciepła. Materac pode mną był twardy. Wyciągnęłam ostrożnie rękę i szybko odnalazłam brzeg łózka, powoli wstrzymywałam oddech. Błądząc wzrokom, dostrzegłam ze to już ranek. Wtedy zorientowałam się ze mama śpi obok mnie. Leżałam nieruchomo, żeby jej nie obudzić. Oddałabym wszystko. Żeby wczorajszy dzień wymazać z pamięci, ale wiedziałam ze to nie możliwe. Czułam się okropnie. Całe dwa dni spędziłam w łózko. Następnego dnia do mojego pokoju przyszła mama, chciała porozmawiać o zdarzeniach które zaszły u Toma.
-Charlotte
- Mamo nie denerwuj się ale to było bardzo straszne, ale widziałam gorsze rzeczy. Pozbieram się,
poczułam się oszołomiona i zmęczona. mama usiadła obok mnie i przytuliła.
- Kochanie dobrze, spokojnie - wyszeptała - a ten chłopak co cie wtedy tego dnia odwiózł do domu.. kto to?
- To on mnie obronił, wtedy u Toma. Jest starszym bratem -odparłam- on jest miły i murze mu podziękować za wszystko.
Bałam się wszystkiego. Zostać sama, kiedy mama wychodziła. Bałam się ze wtedy przyjdzie i będzie chciał mnie znów skrzywdzić. Od tamtego dnia zamknęłam się w sobie. Nie spotykałam się wcale z nikim nawet z Kama. Była kilka razy ale mama za każdym razem ja odsyłała. W końcu się zebrałam w sobie i w słoneczny poniedziałek poszłam w końcu do szkoły. Wchodząc do klasy, zobaczyłam go.
- Dzień dobry Charlie- odparł nauczyciel
Tom patrzył mi w oczy, a później ostrożnie sprzyjałam się moim nadgarstka, które były posiniaczone, pokaleczone i podrapane. Teraz  kiedy Tom nie stawiał już zagorzenia, weszłam do klasy i usiadłam obok Kamy. Bałam się spojrzeć jej w oczy, ale się zmusiłam. Dostrzegłam troskę, zmartwienie i miłość. Zrobiło mi się mokro w nosie jak zawsze, kiedy zbierało mi się na płacz. Kama pogłaskała moje włosy w kolorze jasnego blady i odwróciliśmy się w stronę nauczyciela.. Wszystko wyglądało teraz o wiele gorzej, kiedy nie znajdowałam się w łóżku. Nie wiedziałam czy będę w stanie kiedykolwiek się z tego pozbierać. Jasno-brązowe oczy nauczyciela spojrzały na mnie. Jego dłoń ostrożnie pogłaskała mnie po ramieniu, a ból sprawił ze znowu zebrało mi się na płacz. Nauczyciel nachylił się do mojego ucha;
- Zostań po lekcji na chwile, porozmawiamy.
Kiwnęłam głową. Po pół godzinie zadzwonił dzwonek wszyscy w końcu wyszli a ja zostałam sama z nauczycielem. Był zawsze miły, ze wszystkich nauczycieli lubiłam go najbardziej. Zamknęłam oczy i po chwili  usłyszałam pukanie do drzwi, ale zignorowałam je, pewnie uczeń a może inny nauczyciel. Jeśli znów otworze oczy to wszystko wróci do mnie. Drzwi się otworzyły
- Wiem ze znasz Bartka, brat Toma - odezwał się a moje oczy się natychmiast otworzyły
To nadal był on naprawdę tu był, zmarszczyłam czoło. Moim ostatnim wspomnieniem było...
Czy to wszystko naprawdę się wydarzyło?
- Usiądź -powiedział nauczyciel - Bartek mi wszystko wyjaśnił czemu nie było ciebie w szkole i co się wydarzyło, rozumiem co czujesz, ale może my ci pomrzemy.
Nowe fale przerażenia zalewały mnie, kiedy przypomniałam sobie co wtedy się stało. Bartek usiadł obok mnie. Nie mogłam na niego spojrzeć, pozwoliłam łzom spływać po policzkach.
- Wiem... tak mi przykro- Bratek powiedział.
- Nie! -krzyknęłam- Nic mi nie jest.
- Myślę ze jednak coś jednak się wydarzyło - odparł nauczyciel.
- Jesteś o wiele silniejsza niż ci się to wydaje - powiedział Bartek
- Wczoraj rozmawialiśmy z Bartkiem i twoja mama, doszliśmy do wniosku ze psycholog tobie pomorze i da jakieś wskazówki jak masz żyć- oznajmił nauczyciel.
- Wszystko sprawdzone i ustalone- powiedział i dał mi kartkę z nazwa i numerem.
- Czy to żarty? Jeśli to prawda co mówicie, to dajcie sobie spokój, dam sama rade -powiedziałam -spiskujecie za moimi plecami. Nic przecież się nie wydarzyło. Nie nawidze was!
Złapałam torbę i wybiegłam ze szkoły. Mimo wszystko byłam zła na nich, ale z drugiej strony wiedziałam ze chcą mi pomoc. Nie, wcale nie chce pomocy, bo nic się nie wydarzyło takiego.
Nagle poczułam się wyczerpana, przytłuczona ciężarem tego co się stało. Dopiero po godzinie dotarłam do lasu. Emocje miałam nadal w kiepskim stanie, nie mogłam znieść tego, ze jestem w tym lesie sama. Próbowałam uciec, ale to skończyło się wielka liczba zadrapań. Już dawno straciłam jakakolwiek nadzieje na to ze wrócę do miejsca z którego przyszłam. Nie rozglądałam się za wyjściem z lasu, skopiłam się tylko na tym żeby iść do przodu. Światło znikło, czas płynął a kiedy zapadła noc, ogarnęło mnie przerażenie. Byłam bliska płaczu i marzyłam żeby wyjść z tego ciemnego lasu, ale bałam się zatrzymać, bo stało by się coś złego.
I nagle po prawej, wyłoniło się jezioro. Wygadało bardzo przepięknie w Swietłano księżyca. Brzeg był pokryty piaskiem, a na powierzchni unosiły się biele kwiaty. Piękne miejsce. Tajemnicze. Zostawiłam plecak i usiadłam na piasku. Od razu wszystkie myśli odpłynęły, było ciemno i cicho. Słychać było jedynie cykanie konika polnego. Znajdowałam się tu po raz pierwszy. Po prostu zakochałam się w tym miejscu, siedziałam tam dłuższa chwile, zastanawiałam się jak wrócę do domu. Usłyszałam szmer za moimi plecami, ale nawet nie zareagowałam.
-Cześć- powiedział, usiadł obok mnie- wiedziałem gdzie ciebie znajdę.
- Bardzo lubisz się zakradać - odparłam cieszyłam  się.... chyba z tego, ze tu jest ,zwłaszcza teraz.
- Sprawdzam czy czasem nic się nie stało-powiedział.
-Nie kłopocz się -odparłam- nikogo nie interesują moje kłopoty.
-Tak myślisz?-zapytał
-Wracaj do domu
W jednej chwili niż tego ni z owego, wstał i odszedł. Wreszcie się odezwałam, stało się jasne ze jednak potrzebuje pomocy.
-poczekaj-westchnęłam i wstałam
zanim się odwróciłam stał blisko mnie. spojrzałam na jego twarz dostrzegłam uśmiech. Wreszcie się odezwał
- Teraz jesteś w rozsypce ale za jakiś czas będziesz silna kobieta i ja tobie ci w tym pomogę - powiedział i przytulił mnie
Gdybym nie była Charlotte.., nie znalazłabym się w tym miejscu i z tymi problemami. Siedziałam w samochodzie przez minute, skupiając się na swoich uczuciach tak jak Mat mówił.  Czego się bardzo ,bardzo nie nawiedziłam. Powiadałam nadzwyczajne zdolności tłumaczenia wszystkich emocji. Okazuje się ze nawet tłumienie emocji nie sprawi ze się ich pozbędziemy. Wszystkie te odczucia znajdują się we mnie. Zbite w czarna kule i przedzierały się do mojej psychiki, doprowadzając mnie na skraj szaleństwa. Co czułam?Oparłam głowę na oparciu i zamknęłam oczy i zaczęłam mówić to co tłumiłam w sobie. Mówiłam chyba przez trzy godziny bez przerwy,o stracie ojca, o napaści tej kobiety i to co chciał zrobić mi Tom. Mat mnie słuchał cały czas, byłam mu za to wdzięczna w ciągu dalszych miesięcy doświadczyłam więcej rozmów niż przez całe życie. No własnie te rozmowy z nim pomogły mi otworzyć się i dużo czasu spędziliśmy razem


1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Swietne te rozdziały twoje :))