środa, 9 listopada 2016

Rozdział XXXV - 9 listopada :)


Hej kochane:) Już pomału zbliżamy się do końca rozdziałów nie no żartowałam jeszcze trochę ich będzie:) Jak tam przygotowania do świat? U mnie pomału ale idą. :) Nie przeciągając już życzę miłego czytania :) i zapraszam też do wcześniejszych kto jest tu pierwszy raz :) :* Pozdrawiam :)







Obudziłam się jakby z długiego zimowego snu. Tego ranka toaleta zabrała mi więcej czasu niż zwykle. Zazwyczaj szybkimi ruchami czesałam włosy, zaplotłam ścisły kok.. Dzisiaj jednak nie miałam siły nawet podnieść reki. Musiałam wsiąść się w garść, żeby nie ulec pokusie i nie opaść z powrotem na łóżko.
Nikogo nie było w domu. Ucieszyłam się, że mogę skupić swoja uwagę na Emilii. Patrzyłam na córkę, która zbierała leżące przed nią kawałki suchego chleba. Uśmiechnęła się małymi, białymi ząbkami.
W kuchni było zimno, ogień w kominku nie został jeszcze rozpalony, wiec rozpaliłam. Posprzątałam prawie cały dom. Ingrid wróciła do domu co rusz pociągała nosem. Wielkie łzy spływały po jej bladych policzkach. Czułam się okropnie, słysząc jej płacz. Gdybym ,mogła coś zrobić, żeby ulżyć jej cierpieniu, ale cóż miałam uczynić?
Zabrakło mi nawet odwagi, aby wyciągnąć rękę i poklepać ja uspokajająco po dłoni.
Ingrid opuściła kuchnie natychmiast po posiłku. Patrzyłam na nią z czułością. Unikała ludzi nikt nie śmiał się jej narzucać.
Patrzyłam na mało i już powyrastała z ciuszków. Pomyślałam wiec ze jutro wybiorę się do sklepu u zakupie jakiś większe. Pośpiesznie weszłam do swojego pokoju i zapakowałam te mniejsze. Ingrid będzie miała mnóstwo ciuszków dla swojego dziecka.
Na pewno tej dziewczyny nie zostawię samej. Na myśl przyszło mi coś. Moj też mógł mnie zostawić po tym jak się dowiedział że jestem w ciąży. Co bym w tedy zrobiła. Sama. Jednak jesteśmy razem bo się bardzo kochamy.
Godziny do zmroku wlokły się nieznośnie, kiedyś ciągle się gdzieś spieszyłam, ze czas gnał. Teraz stał niemal w miejscu. Ingrid zwykle zmywała po kolacji i wycierała ławę.
Wyręczyłam ją z tych obowiązków. Po zmywaniu zajęłam się prasowaniem i jednocześnie pilnowałam ruchów dziecka. Kiedy w końcu zapadnie cisza i spokój mogłam trochę odprężyć się.
Tydzień po próbie samobójstwa Ingrid zaczęła się skarżyć na ból w dużym palcu od nogi i chociaż przyłożyłam jej okłady z liści babki, która miała uśmierzyć rwanie, nic to jednak nie pomagało. Palec wciąż puchł i zrobił się intensywnie czerwony, a koło paznokcia zebrała się żółta ropa.
- Nie widzę innej rady jak tylko posłać po doktora- powiedziałam - Miejmy nadzieje że nie będzie chciał go amputować.
- Nigdy w życiu!! Nie pozwolę, żeby mnie oszpecił swoimi narzędziami tortur! Co to,to nie!!
Dziewczyna, wyraźnie utykała, poszła w stronę kurnika, żeby zebrać jajka na kolacje.
Zobaczyłam Erlinga że kreci się właśnie koło kurnika i od dawna podejrzewałam ze jest szalone aż do dzisiaj.
- Ingrid!- wrzasnął Erling, przywołał ja ręką.
Przystanęła z wahaniem, a potem zastygła w bezruchu jak spłoszony zająć gotowy do ucieczki.
- Ingrid- łasił się do niej- Nie boj się mnie... Chciałem z tobą porozmawiać o tym co się wydarzyło.
Dziewczyna zmieszała się.
- Kochanie trak mi przykro- czułymi słówkami próbował zwabić ją- Musimy ustalić jak zajmiemy się dzieckiem.
To wystarczyło że Ingrid dała za wygraną. Utykając podeszła do niego.
- Boli Cie?
- Owszem, nie zaprzeczę!
- Biedactwo! Naprawdę tak bardzo boli cię ten palec?- powtórzył- Dobrze by było go obejrzeć!
Wyprostował się, żeby uważnie przyjrzeć się bolącemu miejscu. Skinęła głowę i wysunęła stopę z buta.
- Czy to ten?-pokazał na bolące miejsce.
- Tak!
-Widać  że w palec wdało się zakażenie, bo jest cały czerwony.
On tylko na to czekał. Błyskawicznie uniósł siekierę nad głową i z całej siły uderzył nią w pniak.
Gdy Ingrid zobaczyła ze jej duży palec odskakuje w róg kurnika, a z jej gardla wydobył się piekielny wrzask.
- Proszę bardzo!- zaśmiał się - To za twoje gadulstwo, a palec nie będzie ci już dokuczał.
Ingrid wyskoczyła jak z procy. Wybiegłam z domu. Nie musiałam o nic pytać bo wszystko natychmiast samo się rozwiązało. Poszłam w stronę kurnika.
- Koniec z tym - wrzasnął - Teraz mnie popamiętasz!
- Erling- krzyknęłam- Jak mogłeś to zrobić? Czy tobie brakuje piątej klepki? Zaczynaj używać mózgu do czegoś innego.
- Szkoda że nie widziałaś jej miny- rzekł i zaczął się śmiać.
- Nie wiedziałam że jesteś taki mściwy.  Ona urodzi twoje dziecko.
- To nie dlatego! Nie powinna wcinać ciebie do naszych spraw. Nie pozwolę żebyś ty nade mną triumfowała.

Nie chciałam go dalej słuchać. Gniew zalewał mi oczy, ale niewiele mogłam zrobić oczywiście przejmowałam się tym ze odrąbał Ingrid palca, ale najbardziej bolało mnie, że nic sobie nie robił z moich uwag. Wzruszył tylko obojętnie ramionami, nie pojmując o co tyle hałasu. On nie ma dla mnie ani odrobiny szacunku, pomyślałam zrozpaczona, miałam ochotę go przepędzić ale nie zrobiłam tego ze względu na Ingrid. Ale żarty się już skoczyły czas najwyższy zrobić z nim pożarek. Raz a dokładnie!
















Brak komentarzy: