sobota, 17 września 2016

Rozdział XXXIII - 17 wrzesień


Hej kochane:) Cały czas praca i praca. Nie mam nawet czasu kiedy usiąść i zrobić nowa prace. Ale czasem na książkę się znajdzie czas. Mam zamiar przeczytać ile się da i ile czas pozwoli. :) Zapraszam do wcześniejszych postów :) pozdrawiam :* i miłego czytania :)











-Gdzie jest Ingrid?-zapytałam
- Nie wiem- wymamrotała mama.
Zmierzyłam wzrokiem wszystkich. Cóż, westchnęłam, nakładając sobie na talerz kolejnego klopsa. Widocznie dziewczyna wolała przez jakiś czas pobyć sama, a może schadzka z Erlingiem zakończyła się kłótnią? To nie wykluczone. Pomyślałam. Miałam cichą nadzieje, że Ingrid poszła po rozum do głowy i go zostawiła. Niepokój o nią towarzyszył przez całe popołudnie. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, sprzątnęłam ze stołu brudne talerze, szklanki i garnki. Pogrążona w myślach. Uporałam się ze zmywaniem w rekordowo krótkim czasie. Potem zwinnym ruchem złapałam miskę z obierkami od ziemniaków. Dla zabicia czasu postanowiłam udać się do chlewu, żeby podsunąć zwierzętom trochę smakołyków. Miałam nadzieje że natknę się na Ingrid i będę mogła upewnić się, czy nic jej nie dolega. Świnki za chrząkały zadowolone, gdy usłyszały drzwi odsuwanej zasuwki. Niezapowiedziane popołudniowe wizyty z reguły oznaczały dobre jedzenie. Poklepałam knura po twardym grzbiecie i wsypałam mu część obierek. Potem hojnie ręką rozdzieliłam jedzenie miedzy malutkie, jasnoróżowe warchlaki. Gdzie się podziewa ta Ingrid? Pomyślałam!
Pełna niespokojnych myśli poszłam do domu. Najwyższy czas nakryć do podwieczorku. Marzyłam o filiżance kawy i kawałku ciasta. Nie codziennie mogłam podać sobie coś do kawy słodkiego, ale dzisiaj wszyscy dostaną po kawałku tortu biszkoptowego. Sam się ucieszy, pomyślałam, uśmiechając się pod nosem, on wprost przepadał za słodyczami.
?Nagle ze stajni dobiegł mnie głośny łomot. Stanęłam zaskoczona i zaczęłam nasłuchiwać. Po chwili usłyszałam trzask drewnianej belki. Może to Ingrid ukryła się tam przed całym światem, a teraz postanowiła zejść na dół. Belka znów zaskrzeczała. Tym razem tak głośno że wydawało się że zaraz pęknie. Nastawiłam wodę na kawę. Ingrid na pewno zaraz pojawi się w kuchni. Zamierzałam już położyć czajnik na piecu gdy gwałtownie odwróciłam się i pobiegłam do szopy.
-O Boże! Nie! Ingrid!- krzyknęłam przerażona
Ingrid wisiała na sznurze przywiązanym do solidnej drewnianej belki. Gwałtownie szarpniecie sprawiło, że ciało zaczęło się kołysać.
- Ingrid!-zawołałam w rozpaczy.
Zasłaniałam twarz rekami, ale chwile później byłam gotowa do działania. Natychmiast doskoczyłam do ledwo żywej dziewczyny, zarzuciłam ramiona około jej ud i uniosłam tak wysoko jak tylko zdołałam. To pewno trochę poluźni węzeł na szyj.
- Mamo pomocy- zawyłam w trwoga w głosie.
Pot lał się mi z czoła strumieniami.
-Na Boga!- krzyknęła- Co jej przyszło do głowy?
Tego nie potrafiłam wyjaśnić. Porozmawiamy o tym później. O ile ona przeżyje. Ręce drżały mi z ogromnego wysiłku i były obolałe. Zrobiłam to o co mama mnie poprosiła. Pospiesznie szybko weszłam na belkę i odcięłam gruby sznur. Przełknęłam głośno ślinę. Widok  z góry mnie przeraził. Żeby tylko nie umarła!  Mama ostrożnie położyła dziewczynę na ziemi. Wstrząśnięty Sam przetarł ręką oczy i rozluźnił pętle wokół szyj Ingrid. posyłając mi pełne rozpaczy spojrzenie. Nadal siedziałam nieruchomo na belce. Widząc siny ślad po sznurze, który jeszcze przed chwilą zaciskał się wokół jej szyji. Wstrzymałam oddech.
- Czy ona żyje?- zapytałam
Mama sprawdziła tętno. Chwile wahała się z odpowiedzią.
- Nie wiem, nie jestem pewna- odparła.
Spróbowała jeszcze raz wyczuć.
- Tak mi się wydaje, że jest ale bardzo słabe.
- Bogu niech będą dzięki- wybuchałam płaczem. Powoli wycofałam się tą samą drogą., którą przed chwilą przyszłam.
Gdy zeszłam po drabinie i obiema nogami stanęłam na Ziemi, poczułam ulgę. Gdy już mieliśmy ją podnieść Sam się odezwał.
- Zaczekajcie!- wykrzyknął- wydaje mi się że próbowała podnieść powieki.
- Masz racje- odparłam
Ona żyje! Miała ochotę podskoczyć z radości, ale szybko się opanowałam. Dziewczyna potrzebowała ciszy i spokoju.
- Wyliże się z tego- oznajmiłam
- Zanieśmy ją na górę do jej pokoju. - odparł Sam














1 komentarz:

Wiga pisze...

Marto, dziękuję za odwiedziny i udział w moim Candy.