wtorek, 19 stycznia 2016

19 styczeń - Rozdział XX

Hej kochani:) Jest nowy rozdział... w końcu.:) Myślałam żeby coś z tym pisaniem w końcu zrobić. Wrzucam na bloga, ale może jakaś książka? Hmm.. I wymyśliłam:-P Wysłałam część do jednego wydawnictwa... JEJ  Czekamy za odpowiedzią :) Zapraszam do wcześniejszych rozdziałów.. Buziaki :*






Siedziałam oparta o frontowa ścianę domu, wystawiając twarz do słońca. Aksel zbijał stół, od dwóch dni wszyscy byli zajęci żniwami. To był czas pracowity, ale i spokojny.
Uniosłam dłoń by zasłonić oczy przed piekącym, zachodzącym słońcem i spojrzałam na pole. Ludzie kończyli już prace, bo nadchodził wieczór. Nieposkromiona ochota naszła mnie żeby zobaczyć Go. Sprawiło to że bez pośpiechu ale zdecydowanym krokiem poszłam w jego kierunku. On stał na samym końcu pola, najbliżej lasu. Ostrzył kose zdecydowanymi ruchami, najwyraźniej cieszył się na mój widok, bo uśmiechnął się.
- Jesteś zmęczony?- zapytałam z troska w głosie.
Odłożył kose na ziemie.
- Trochę tak, ale ciesze się ze już nastał wieczór.
Pogładziłam go po ramieniu. Chciałam dotknąć jego skore, poczuć te znana iskrę.
- Przyjdziesz jutro?
- Nie Charlie, jutro jest niedziela i wyjeżdżam.
Wielki Boże pomyślałam jutro mamy iść do Aksel. Po skłaczeniu pracy wróciliśmy do domu. On zaczął się pakować bo niestety znów wyjeżdżał do pracy.
-Charlie wybacz mi ze znów wyjeżdżam.- odparł
Znieruchomiałam. Po raz pierwszy w życiu prosił mnie o przebaczenie. Zdarzało mu się przepraszać mnie za jakieś błahostki, kiedy byliśmy na początku związku, ale to były słowa bez znaczenia. Teraz prosił o przebaczenie za to, że wyjeżdża.  Zdumiałam się tak bardzo ze nie znalazłam słów, by mu odpowiedzieć.
- Charlie, Charlie- powtórzył. Przyciągając mnie do siebie i otoczył ramionami.
Ten gest był tak nieoczekiwany, ze nie wiedziałam, jak zareagować Cofnęłam sie z przestraszeniem, ale nie zwolnił uchwytu.
Przytrzymał mnie jedna ręka, uniósł drugą i delikatnie pogłaskał mnie po policzku.  Instynktownie odwróciłam twarz.
 - Moja kochana- wydukał- boisz się, że cię uderzę?
Pokiwałam głową i pocałował mnie namiętnie.
- Pamiętaj kocham tylko ciebie i nie mam zamiaru nic zmieniać, a wyjeżdżam żeby zarobić dla nas pieniądze na dom. Na nasz dom, moja kochana.
Dopiero teraz zaczęłam rozumieć sens jego zachowania. To nie do wiary, ale on naprawdę odczuwał skruchę.
Płacz dławił mi gardło. Przełknęłam ślinę.Przyłożyłam chusteczkę do ust, by powstrzymać płacz, ale nie miałam już siły walczyć ze wzruszeniem. Położyłam głowę na jego pierwsi i zaniosłam się głośnym, histerycznym szlochem. Moje długie włosy na skroniach zwilgotniały, odgarnął kosmyk, który łaskotał mnie w nos. W jego objęciach czułam się cudownie bezpieczna i pogodzona z losem. Nie miałam pojęcia, jak długo tak staliśmy. W końcu odsunął mnie na wyciągniecie ramion.. Otwarłam ukradkiem oczy i spojrzałam na niego. On też poddał się emocjami. Ślady łez na jego policzkach były tego wzruszającym dowodem.
 Po pożegnaniu z ukochanym zeszłam do salonu, ale mamy tam nie było.
- Mamuś zostaliśmy zaproszeniu do Aksela na niedzielna kolacje.- oświadczyłam.
Mama podniosła wzrok znad umywalki. W rekach trzymała talerz który stał się nagle gładki i śliski. Wyślizgnął się jej z  rak i z pluskiem wpadł do wody. Serce zabiło mocniej, a kolana się pod nią nagle ugięły. Chrząknęła i próbowała zadać pytanie bez drżenia głosu.
- Kto?
-Kto? No tak, rozumiem o co pytasz- zaśmiałam się cicho- Rozmawiałam dzisiaj z Akselem. Spotkałam go w sklepie. Zaprosił nas na kolacje. Sama i Ingrid tez, oczywiście.
Rzuciłam mamie pełne zdumienia spojrzenie.

                                                                       ***

W niedziele jednak wybraliśmy się na zaproszoną kolacje do Aksela.  W domu panowała radosna atmosfera. Mama bywała często na przyjęciach, ale przeważnie w związku ze swoim stanowiskiem. Rzadko się zdarzało by cała rodzina wyruszała z wizyta do znajomego.
To cudowna odmiana, pomyślałam, krzątając się po swoim pokoju. Z Ingrid uporałyśmy się ze swoimi obowiązkami. Uszykowałyśmy się. Gdy jechaliśmy samochodem z podziwem wyciągnęłam szyje by zobaczyć dom.
- Teraz rozumiem. Dwupiętrowy dom z dwoma wejściami! Nawet stodoła jest pomalowana na czerwono. Wiedziałam ze twój dom jest duży ale nie miałam pojęcia ze jest większy niż nasz rodzinny dom.
- No nie jest mały, o nie!- przyznał Aksel, gdy zobaczył podziw w moich oczach - Mam dużo ziemi.
Gdy weszliśmy do przedpokoju zaczęłam się rozglądać.
- Pozwolisz Evi ze pomogę ci zdjąć szal- zaproponował Aksel
Mama z zakłopotaniem przyjęła jego gest. Potrafiła przecież sama zdjąć i powiesić szal, ale nie odrzuciła propozycji. Nie wypadało przecież. Sprzeciwić się gospodarzowi.
 Szliśmy do pokoju gościnnego. Rozglądałam się cały czas.  Co to takiego? Moje spojrzenie zatrzymało się na jednej ze ścian. Na fotografii, która tam wisiała. Zerknęłam jeszcze raz. Coś ciągnęło mnie do tego zdjęcia. Fotografia kusiła swym blaskiem, podeszłam bliżej.  To było stare zdjęcie, od razu to zauważyłam. Przedstawiało cztery osoby wokół salonowych mebli. Zdjęcie zostało zrobione w altelieże fotograficznym . Dotknęłam palcem ramki. Była zakurzona.
 Mój wzrok przykuły twarze młodych, poważnych ludzi. Było coś w nich bardzo znajomego. Obaj mężczyźni byli czarnowłosi i przystojni. Ubrani w ciemne spodnie i białe koszule z kamizelkami. Obaj mieli zegarki na prawych nadgarstkach
 Przyjrzałam się badawczo kobietom. Jedna miała jasne włosy, jasna cerę i wąskie usta, rozchylone w szeroki uśmiech. Stała bokiem więc było widać jej sukienkę i z przodu i z tyłu. Spódnica opadała z tyłu obfitymi fałdami. Kobieta wspierała się na małej parasolce. Druga kobieta, przekrzywiłam głowę żeby ja lepiej zobaczyć. Miała ciemne włosy upięte wysoko, ale kilka loków wymknęło się spod eleganckiego kapelusza, który miała na głowie. Niewielki, prosty nos, zdecydowanie wyraziste usta i wystające kości policzkowe. Ona nie była ładna tylko piękna.
Nagle u mojego boku pojawiła się mama, wyraźnie zakłopotana że patrze na zdjęcie.
- Ta twarz wydaje mi się znajoma- mruknęłam- zupełnie jakbym widziała....
- Tak to ja z tata- przerwała- ale to było dawno temu.
Pociągnęła mnie za sobą. Zauważyłam, że nie była zadowolona z tego, ze przyglądałam się temu zdjęciu. A jednak... Tak to był rzeczywiście oni. Nie miała mama już takich ciemnych włosów. Posiwiały. Teraz były prawie białe. W takim razie druga kobieta kim była?
Mama zdecydowanym krokiem prowadziła mnie w stronę stołu, byłam już pewna: drugi mężczyzna na fotografii wyglądał dokładnie jak Aksel. Zaschło mi w gardle, ze zdenerwowania. Zdołałam się jednak opanować na tyle, by się pięknie uśmiechnąć. Na stole stała drogocenna porcelana i kryształowe kieliszki na wysokich nóżkach. Wypolerowana zastawa lśniła w blasku świec. Czerwone i białe róże nie zostały ułożone w sztywny bukiet, ale stały swobodnie w kryształowym wazonie. Leżało pięć nakryć. Tata i Aksel musieli być przed laty bliskimi przyjaciółmi, ale coś ich rozdzieliło. Coś poważnego. Nie mogłam oderwać myśli od zdjęcia.
Jedzenie było wyśmienite, nastrój stawał się coraz swobodniejszy. Po doskonałym deserze wszyscy zebraliśmy się w salonie. Mama nalała do kubka odrobinę herbaty. Lubiłyśmy mocną, czarna i aromatyczną herbatę.
-Mogłabym się rozejrzeć po ogrodzie?- z grzecznością zapytałam Aksela.
- Jasne że tak.- odparł z uśmiechem.
Podziękowałam za wszystko i wstałam.
Z tarasu można było przejść przez furtkę, która prowadziła do różanego ogrodu. Weszłam do środka,  znalazłam się w moim wymarzonym tajemniczym świecie, ukryta przed wszystkimi. Przeszłam po wysypanej białym żwirem alejce, patrząc na chwasty, dzielnie wyglądające pomiędzy kamyków. Aż się uśmiechnęłam i usiadłam na ławce, napiłam się gorącej herbaty. Różany ogród był żałośnie zaniedbany, a na myśl o pracy, jaką Aksela tu czeka, aż zakręciło mi się w głowie. Marzyłam kiedyś jako mała dziewczynka żeby mieć taki ogród przy swoim pałacu. Pałacu nigdy nie będę miała ale ogród tak.Wstałam i z powrotem weszłam do kuchni, starałam się powstrzymać strumień myśli oraz uspokoić serce, które nadal tłukło się w mojej pierwsi jak oszalałe.
Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu. Byłam ożywiona i nie mogłam zasnąć. Przesunęłam lampkę i otworzyłam książkę, która była obok na szafce. Tej nocy chyba nie zasnę. Westchnęłam i wpatrywałam się w litery, ale nic nie widziałam. Wszystko tańczyło mi przed oczami. Błądziłam wzrokiem po pokoju. Z trzaskiem zamknęłam książkę i odłożyłam ja na półkę. Było mi gorąco. Przewracałam się z boku na bok i czułam że brakuje mi powietrza. Wstałam i otworzyłam okno. Oparłam się o parapet. Na dole pojawiła się jakaś postać, wysoki mężczyzna. Szedł wolno i zatrzymał się przed nasza furtką. Było ciemno, ale świecił księżyc i sprawił że dostrzegłam ruch. Rozglądałam się i zniknął z mojego pola widzenia. Kogo właściwie widziałam?
Wróciłam do łóżka i zamknęłam oczy. Zmuszałam się, by nie myśleć o zdjęciu i mężczyźnie który stał przy naszej furtce. Pomyślałam o przystojnym, ciemnowłosym, ciemnookim mężczyźnie, którego kocham i był daleko odemnie. Tym razem udało się, zasnęłam.



Brak komentarzy: