wtorek, 25 sierpnia 2015

25.08.2015

                       Hej robaczki :-)
             ciag dalszy mojej pracy
Zacheciam do czytania wesniejszych postow :-)  buziaki :-*

sobota, 15 sierpnia 2015

15 sierpień - Rozdział VI

Hej
Kochane Robaczki 
Następny rozdział
 Zapraszam 




Nos miałam zimny. Cała reszta mojego ciała była ciepła. Materac pode mną był twardy. Wyciągnęłam ostrożnie rękę i szybko odnalazłam brzeg łózka, powoli wstrzymywałam oddech. Błądząc wzrokom, dostrzegłam ze to już ranek. Wtedy zorientowałam się ze mama śpi obok mnie. Leżałam nieruchomo, żeby jej nie obudzić. Oddałabym wszystko. Żeby wczorajszy dzień wymazać z pamięci, ale wiedziałam ze to nie możliwe. Czułam się okropnie. Całe dwa dni spędziłam w łózko. Następnego dnia do mojego pokoju przyszła mama, chciała porozmawiać o zdarzeniach które zaszły u Toma.
-Charlotte
- Mamo nie denerwuj się ale to było bardzo straszne, ale widziałam gorsze rzeczy. Pozbieram się,
poczułam się oszołomiona i zmęczona. mama usiadła obok mnie i przytuliła.
- Kochanie dobrze, spokojnie - wyszeptała - a ten chłopak co cie wtedy tego dnia odwiózł do domu.. kto to?
- To on mnie obronił, wtedy u Toma. Jest starszym bratem -odparłam- on jest miły i murze mu podziękować za wszystko.
Bałam się wszystkiego. Zostać sama, kiedy mama wychodziła. Bałam się ze wtedy przyjdzie i będzie chciał mnie znów skrzywdzić. Od tamtego dnia zamknęłam się w sobie. Nie spotykałam się wcale z nikim nawet z Kama. Była kilka razy ale mama za każdym razem ja odsyłała. W końcu się zebrałam w sobie i w słoneczny poniedziałek poszłam w końcu do szkoły. Wchodząc do klasy, zobaczyłam go.
- Dzień dobry Charlie- odparł nauczyciel
Tom patrzył mi w oczy, a później ostrożnie sprzyjałam się moim nadgarstka, które były posiniaczone, pokaleczone i podrapane. Teraz  kiedy Tom nie stawiał już zagorzenia, weszłam do klasy i usiadłam obok Kamy. Bałam się spojrzeć jej w oczy, ale się zmusiłam. Dostrzegłam troskę, zmartwienie i miłość. Zrobiło mi się mokro w nosie jak zawsze, kiedy zbierało mi się na płacz. Kama pogłaskała moje włosy w kolorze jasnego blady i odwróciliśmy się w stronę nauczyciela.. Wszystko wyglądało teraz o wiele gorzej, kiedy nie znajdowałam się w łóżku. Nie wiedziałam czy będę w stanie kiedykolwiek się z tego pozbierać. Jasno-brązowe oczy nauczyciela spojrzały na mnie. Jego dłoń ostrożnie pogłaskała mnie po ramieniu, a ból sprawił ze znowu zebrało mi się na płacz. Nauczyciel nachylił się do mojego ucha;
- Zostań po lekcji na chwile, porozmawiamy.
Kiwnęłam głową. Po pół godzinie zadzwonił dzwonek wszyscy w końcu wyszli a ja zostałam sama z nauczycielem. Był zawsze miły, ze wszystkich nauczycieli lubiłam go najbardziej. Zamknęłam oczy i po chwili  usłyszałam pukanie do drzwi, ale zignorowałam je, pewnie uczeń a może inny nauczyciel. Jeśli znów otworze oczy to wszystko wróci do mnie. Drzwi się otworzyły
- Wiem ze znasz Bartka, brat Toma - odezwał się a moje oczy się natychmiast otworzyły
To nadal był on naprawdę tu był, zmarszczyłam czoło. Moim ostatnim wspomnieniem było...
Czy to wszystko naprawdę się wydarzyło?
- Usiądź -powiedział nauczyciel - Bartek mi wszystko wyjaśnił czemu nie było ciebie w szkole i co się wydarzyło, rozumiem co czujesz, ale może my ci pomrzemy.
Nowe fale przerażenia zalewały mnie, kiedy przypomniałam sobie co wtedy się stało. Bartek usiadł obok mnie. Nie mogłam na niego spojrzeć, pozwoliłam łzom spływać po policzkach.
- Wiem... tak mi przykro- Bratek powiedział.
- Nie! -krzyknęłam- Nic mi nie jest.
- Myślę ze jednak coś jednak się wydarzyło - odparł nauczyciel.
- Jesteś o wiele silniejsza niż ci się to wydaje - powiedział Bartek
- Wczoraj rozmawialiśmy z Bartkiem i twoja mama, doszliśmy do wniosku ze psycholog tobie pomorze i da jakieś wskazówki jak masz żyć- oznajmił nauczyciel.
- Wszystko sprawdzone i ustalone- powiedział i dał mi kartkę z nazwa i numerem.
- Czy to żarty? Jeśli to prawda co mówicie, to dajcie sobie spokój, dam sama rade -powiedziałam -spiskujecie za moimi plecami. Nic przecież się nie wydarzyło. Nie nawidze was!
Złapałam torbę i wybiegłam ze szkoły. Mimo wszystko byłam zła na nich, ale z drugiej strony wiedziałam ze chcą mi pomoc. Nie, wcale nie chce pomocy, bo nic się nie wydarzyło takiego.
Nagle poczułam się wyczerpana, przytłuczona ciężarem tego co się stało. Dopiero po godzinie dotarłam do lasu. Emocje miałam nadal w kiepskim stanie, nie mogłam znieść tego, ze jestem w tym lesie sama. Próbowałam uciec, ale to skończyło się wielka liczba zadrapań. Już dawno straciłam jakakolwiek nadzieje na to ze wrócę do miejsca z którego przyszłam. Nie rozglądałam się za wyjściem z lasu, skopiłam się tylko na tym żeby iść do przodu. Światło znikło, czas płynął a kiedy zapadła noc, ogarnęło mnie przerażenie. Byłam bliska płaczu i marzyłam żeby wyjść z tego ciemnego lasu, ale bałam się zatrzymać, bo stało by się coś złego.
I nagle po prawej, wyłoniło się jezioro. Wygadało bardzo przepięknie w Swietłano księżyca. Brzeg był pokryty piaskiem, a na powierzchni unosiły się biele kwiaty. Piękne miejsce. Tajemnicze. Zostawiłam plecak i usiadłam na piasku. Od razu wszystkie myśli odpłynęły, było ciemno i cicho. Słychać było jedynie cykanie konika polnego. Znajdowałam się tu po raz pierwszy. Po prostu zakochałam się w tym miejscu, siedziałam tam dłuższa chwile, zastanawiałam się jak wrócę do domu. Usłyszałam szmer za moimi plecami, ale nawet nie zareagowałam.
-Cześć- powiedział, usiadł obok mnie- wiedziałem gdzie ciebie znajdę.
- Bardzo lubisz się zakradać - odparłam cieszyłam  się.... chyba z tego, ze tu jest ,zwłaszcza teraz.
- Sprawdzam czy czasem nic się nie stało-powiedział.
-Nie kłopocz się -odparłam- nikogo nie interesują moje kłopoty.
-Tak myślisz?-zapytał
-Wracaj do domu
W jednej chwili niż tego ni z owego, wstał i odszedł. Wreszcie się odezwałam, stało się jasne ze jednak potrzebuje pomocy.
-poczekaj-westchnęłam i wstałam
zanim się odwróciłam stał blisko mnie. spojrzałam na jego twarz dostrzegłam uśmiech. Wreszcie się odezwał
- Teraz jesteś w rozsypce ale za jakiś czas będziesz silna kobieta i ja tobie ci w tym pomogę - powiedział i przytulił mnie
Gdybym nie była Charlotte.., nie znalazłabym się w tym miejscu i z tymi problemami. Siedziałam w samochodzie przez minute, skupiając się na swoich uczuciach tak jak Mat mówił.  Czego się bardzo ,bardzo nie nawiedziłam. Powiadałam nadzwyczajne zdolności tłumaczenia wszystkich emocji. Okazuje się ze nawet tłumienie emocji nie sprawi ze się ich pozbędziemy. Wszystkie te odczucia znajdują się we mnie. Zbite w czarna kule i przedzierały się do mojej psychiki, doprowadzając mnie na skraj szaleństwa. Co czułam?Oparłam głowę na oparciu i zamknęłam oczy i zaczęłam mówić to co tłumiłam w sobie. Mówiłam chyba przez trzy godziny bez przerwy,o stracie ojca, o napaści tej kobiety i to co chciał zrobić mi Tom. Mat mnie słuchał cały czas, byłam mu za to wdzięczna w ciągu dalszych miesięcy doświadczyłam więcej rozmów niż przez całe życie. No własnie te rozmowy z nim pomogły mi otworzyć się i dużo czasu spędziliśmy razem


wtorek, 11 sierpnia 2015

11.08.2015

Hej robaczki.
To ciag dalszy pracy:-)  czekam na jakiej pomysly od was :-)  zapraszam do czytania wczesniejszych postow i oczywiscie do komentowania :-)

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

3 sierpień - Rozdział V

Witajcie Robaczki;-) Co tam słychać. W końcu nowy post:) Czekam na wasze opinie ..



Zadzwonił budzik. Otworzyłam jedno oko i się zastanawiałam czy to co zdarzyło się wieczorem było snem czy tylko moja wyobraźnia, ale to była prawda. Szybko wstałam, wyszczotkowałam moje jasne włosy ubrałam się i poszłam na śniadanie
- Dzień dobry mamo - powiedziałam i pocałowałam w policzek.
- Cześć kochanie.
Zjadłam szybko śniadanie i pobiegłam na autobus do Kamy. Na dworze było ciepło. Lubie tutejsza pogodę,bo zawsze świeci słońce. Odkąd pogodziłam się ze śmiercią taty, odkrywałam miasto na nowo. Czekała za mną, a obok niej stał Tom.
-Cześć- powiedziałam do niego.
Nic nie odpowiedział. Drzwi do autobusu się otworzyły, gestem wskazał żebym weszła do środka. Zawahałam się, ale weszłam i zajęłam miejsce obok Kamy. Opowiedziałam jej co zaszło.
-Żartujesz-powiedziała
-Mowie poważnie-oznajmiłam
Lekcje mijały szybko. W końcu polski. Usiadł ze mną w ławce i oznajmił.
- Powinnaś coś zobaczyć w stodole, zależny mi - westchnął.
Po lekcjach poszliśmy. Było ciemno i cicho, słychać było jedynie rżenie koni. Znajdowało się tu dziesięć boksów, ale tylko sześć tylko zajmowały konie. Pielęgnacja koni i sprzątanie stajni należały do mniej lubianych prze zemnie zajęć. Z kilku powodów. Tom przystanął na końcu jednego boksa. Drzwi były otwarte. Gestem wskazał, żebym weszła. Nie byłam pewna swojej reakcji, nagle usłyszałam cichutkie odgłosy. Uniosłam jedna brew i wetknęłam głowę za drzwi boksu. Zobaczyłam Kore siedzącą na sianie. Podniosła wzrok i spojrzała na mnie. To jedyna suczka na farmie. Zobaczyłam jedno, dwa ... sześc malutkich wijących się maleństw, tulących się do siebie. Szczeniaki, uklękłam obok Toma. Nie jestem psiara, ani kociara. W ogóle nie jestem wielbicielka domowych zwierzaków. Pochłaniają czas, wymagają uwagi a ja już zapomniałam, jak to jest. a jednak miałam słabość do tłuściutkich szczeniaków z maleńkimi pyszczkami pokrytymi delikatna sierścią, jeszcze ślepych i głuchych.
- Kora wspaniale się spisałaś - westchnął Tom, głaszcząc psa po głowie. Suczka zamknęła oczy, jej wysiłek dobiegł końca.
-Ładne psy-powiedział Tom. Prawie zapomniałam , ze tu jest tak byłam zapatrzona na szczeniaki
-Tak- przyznałam racje
Skojarzyłam je z innymi wyżłami niemieckimi. Wyjęłam najmniejszego szczeniaka, który usiłował się wydostać spod większego, bardziej żywszego brata. Piec szczeniaków wyglądało jak miniaturki Kory-miały masywne brązowe łapki, jasnoszare tułów z ledwie widocznymi brunatnymi plamkami, które w całej okazałości ujawnia się później. Ale jedno małe szczenie wyglądało, jakby z zupełnie innego miotu.A może nawet z innego gatunku, nie przypominało tłuściutkiego i krętego rodzeństwa. Było chude i chyba o polowe mniejsze od największego szczeniaka, do tego prawie całe białe, poza wielkimi rudymi nieregularnymi plamkami które wyglądał tak jakby ktoś wylał na niego kieliszek wina.
- Najmniejsze z miotu- zauważył Tom
- Coś z nim nie tak?- zapytałam
- To cud życia -szepnął
Nagle otrząsnął się i podniósł się z wdziękiem.
- Niedługo do ciebie zajrzymy., Odpocznij trochę
Wstałam i poszliśmy do domu do niego. Jego ciocia przygotowywała bulion dla Kory. Tom i ja zaczęliśmy wchodzić po schodach do jego pokoju. Miał jeszcze starszego brata Bartka. Był umięśniony i blady, widziałam ze przyglądał się czasem, zdziwiony, jakby zastanawiał się jakim cudem jestem. Był słodki, nie był skarżypyta. Był bystry i odważny. Pokój Toma był duży. Drzwi miały płomienne kolory czerwony, żółte i pomarańczowe, duże łózko i mała szafa. Jego oczy były skupione na mnie, a ja byłam jak zawsze zawstydzona i przejęta , tym co zaraz się stanie.Nagle znaleźliśmy się w objechać i całowaliśmy się, Tom starał się zbliżyć do mnie bardziej i bardziej. On wydawał mi się twardy jak klif na Islandii. Wykręciłam się, chciałam żeby przestał bo nie chciałam niczego innego.
Przytrzymał mnie w miejscu jedna dłonią a później jego ciężar znalazł się na mnie. Całował mnie bez przerwy, nie byłam w stanie go odepchnąć, przylegną do mnie tak mocno. Jego druga ręka szukała guzika od spodni, chciał czegoś więcej.  Dłoń zanurzyła się w moich włosach, kiedy całował moje powieki, policzki, brodę, nos w końcu udało mi się złapać powietrze i krzyczeć.
- Ratunku!
Do pokoju wpadł Bartek, zdarzyłam się już wydostać z objęć Toma. Złapałam plecak i wybiegłam, nawet nie wiem gdzie, usłyszałam jak Bartek krzyczy.
- Poczekaj !
Na ogół trzymałam emocje na wodzy, nie wiedziałam do czego on jest zdolny, w ciągu mojego życia nie czułam się tak złe, jak teraz. Ciągle nie potrafiłam uwierzyć ze jego obecne zachowanie jest nienormalne według mnie
- Mógłbyś mnie zostawić w spokoju - wyszlochałam i upadłam na beton.
Przez chwile milczał a ja czułam jego złote oczy wpatrujące się w moja twarz
-Nie zostawię cie.
Obietnica? Groźba? Wybór należy do ciebie! Na szczęście nie musiałam nic mówić, ten dom. Tom był już koszmarem mojego życia. Jak mówiłam wszyscy tutaj jesteście nieśmiertelni ale do czasu jak coś się stanie. Podniosłam się. Bartek wymamrotał coś pod nosem i dał mi swoja bluzę. Skręcało mnie, zęby spytać po co to robi, ale ugryzłam się w język. Otworzył drzwi do samochodu.
-Po co? -spytałam
- Zawiozę ciebie do domu. Jest późno a ty cała się trzęsiesz. Porozmawiam z twoja mama zęby się na zapas nie martwiła- odparł
Na worze było wilgotno i chłodno. Nos zrobił mi się lodowaty. Nie cierpiałam tutejszej ciemności. Przysunęłam się do Bartka na pewno obroni mnie przed niebezpieczeństwem. Wyglądał na zmęczonego. Uniósł rękę i przytulił mnie. Usnęłam. Czuła jak głaska mnie po boku. Myślałam ze śnie, ale to działo się naprawdę. Nagle otrząsnęłam się i podniosłam.
- Gdzie my jesteśmy- zapytałam zmęczona
-Nieważne. Pomyślałem że zabiorę cie w jedno miejsce ale zasnęłaś.
Zrobiło mi się trochę wstyd przed nim,
- Ile czasu minęło? -chciałam wiedzieć
-Niewiele - odparł
Poczułam się tak jakby ktoś przejechał paznokciami po tablicy, ale ona wyglądał na szczęśliwego, a ja cieszyłam się, ze chodź na chwile zapomniałam o dzisiejszym zdarzeniu.
- Nie masz dziewczyny - spytałam.
- Nikt się ze mną nie umówi - skrzywił się- za dużo mam pracy, ale mam nadzieje ze to wkrótce się zmieni- odetchnął dzieżko.
- A ty? Czemu mój brat?
- Nie wiem- skinęłam głową- Chodzimy do klasy, spotkaliśmy się dwa razy, nic więcej nie chciałam.
Bartek zaczął opowiadać o swoim życiu jak jego rodzice zmarli.
-A ja zostałem sam na mojej drodze życia
- Będzie dobrze- te słowa pojawiły się w moich ustach chyba po raz pierwszy, było mi go żal, uśmiechnął się i zapalił samochód i odwiózł mnie pod dom.
- Może.. to powinno się stać..- odparłam
-Charlotte!- powiedział- nie powinnaś tak nawet pomyśleć nie wolno ci. To on będzie się tłumaczył, a nie ty
-Może to ja go sprowokowałam- powiedziałam
-Nie - krzyknął- nie jedna dziewczynę tak chciał skrzywdzić.
Zdziwiłam się, co on powiedział.
-Że co?- końcu wydusiłam słowa
- niepierwsza byłaś, dlatego odesłano nas tutaj, miałem go nauczyć i tłumaczyć ze tak nie wolno. Jesteś śliczna dziewczyna i nie wiąż się z nim, bo będziesz tego żałowała.
Usiłowałam oddychać. To trwało chwile. powtarzałam to sobie bez przerwy, przez cała drogę do sypialni,, jesteś śliczną dziewczyna''. Już tego żałowałam. Weszłam do sypialni szybko przebrałam się w piżamę i wyjrzałam przez okno, zobaczyłam Bartka a serce zaczęło mi bić szybciej. Zastanowiłam się czemu, czy to na jego widok. Nie znałam go wcale , pomachał i wsiadł do samochodu i odjechał. Wiec wślizgnęłam się do zimne łózka i zasnęłam.