Hej kochani przepraszam ze tak późno ale dużo pracy miałam, nie miałam kiedy usiąść i coś wymyślić :) ale już jest nowy rozdział :) Obiecuje że teraz będą dość szybko nowe rozdziały :)
Zapraszam! :) :*
Głęboki, ale łagodny głos pastora unosił się w kościele.
- Udzielam tobie chrztu. W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie ją zachować wszystko, co wam przykazałem.
Po chrzcie kobiety z sąsiednich domów przyszły zobaczyć malutka. Niektóre uszyły lub zrobiły na drutach ubranka. Ingrid spisywała się bardzo dobrze, cały czas mi pomagała przy niej.
- Czy mogę potrzymać Emilie na rekach? Kompletnie tracę rozum na jej widok.
Wzięła ją bardzo delikatnie, jakby była z bardzo kruchego szkła.
- Mam wrażenie jak bym trzymała własne. Jaka ona śliczna, tak samo oślepiająco piękna jak jej mama i babcia.
Z zamyśleniem kiwałam głową. Byłam wykończona wszystkim. Porodem, chrztem i tymi przygotowaniami.
Dwa tygodnie po urodzeniu Emilii, siedziałam sobie z mała w kuchni, gdy nagle do domu wpadła Ingrid. Przerażona i bezradna. Rozglądała się wokół i krztusząc się zawołała:
- Potrzebuje pomocy w stajni. Natychmiast!
-Własnie przystawiłam Emilię do piersi, bo domagała się jeść.
- A co się stało?- spytał Sam.
- Ta czarna przeklęta klacz zaczęła rodzić.
- Teraz?- przerwałam jej- To przecież za wcześnie...
- No ale już się zaczęło i potrzebuje pomocy. Lekarz uważał że źrebie jest źle ustawione i ona bardzo będzie cierpiała.
- Zaopiekuj się nią teraz- powiedziałam
Klacz leżała na sianie i ryczała z bólu, kiedy do niej podeszłam. Ciemno brązowe błyszczące oczy wpatrywały się we mnie, poczułam ból widząc jak bardzo zwierze cierpi.
Zmusiłam klacz do wstania, ale nic z tego. Umyłam bardzo starannie ręce w wiadrze z woda. Ingrid pomachała sianem przed oczami klaczy żeby wstała. Wzięłam linę, która wisiała na ścianie, starannie zawiązałam pętle i zarzuciłam ją na szeroki kark konia, po czym zaczęłam ciągnąc ja w górę. Na szczęście podjęła nieśmiała próbę wstania. Zaszłam ja od tyłu ostrożnie, bardzo ostrożnie zaczęłam wsuwać rękę w głąb jej ciała, żeby zamocować lejce wokół delikatnych, maleńkich kopytek.
- Chodź tu Ingrid! Na trzy ciągniemy. Raz. Dwa. Trzy.
Zaparłyśmy się piętami w ubita z ziemi podłogę i zaczęłyśmy ciągnąć z całej siły
Czułyśmy obie, że źrebak się porusza, trwało to przez jakąś chwile, ale potem płód się zatrzymał w otworze. Spróbowałyśmy jeszcze raz i bardzo wolno zbliżał się do wyjścia na świat, sekunda po sekundzie.
- Jest!- zawołałyśmy rozpromienione.
Źrebie wyglądało na zdrowe wiec się wycofałyśmy żeby matka zajęła się nim. Szarpnęłam drzwi. Przeleciałam jak burza przez korytarz i wpadłam do kuchni.
Jaką właściwie jestem matką, skoro zostawiłam swoją córkę. Weszłam do pokoju, Sam usypiał mała. Widok aż zaparł mi dech w piersi. Sam miał 15 lat, a zajmował się nią z troska i odpowiedzialnością.
- Dziękuje. - odparłam po cichu.
- Przyjemnie się nią zajmować.
Ostrożnie przykryłam ją wełnianą kołderką. W końcu spała spokojnie. Zdjęłam z siebie zabrudzoną bluzkę i starannie umyłam się. Kiedy byłam już czysta, zmęczona upadłam na łóżko. Odetchnęłam z ulgą bo wszystko skoczyło się dobrze. Klacz przeżyła i dała życie nowemu źrebakowi. Musiałam zdrzemnąć się na chwile, bo obudziło mnie płacz córeczki.
- No już, już moje dziecko. Mama jest przy tobie- mówiłam cicho.
Przesunęłam palcem wskazującym po małej twarzyczce. Jaka ona rozpalona!. I jaka spocona!
Przestraszona wzięłam Emilie i położyłam w swoim łóżku. Nie wiedziałam jak długo córka płacze, przypuszczałam jednak, że niezbyt długo. Nigdy nie sypiałam głęboko, a już zwłaszcza teraz kiedy urodziłam. Zostać matka to tak jakby przejść do innej rzeczywistości. Wszystko teraz kręciło się wokół Emilii, wszystkie zmysły były napięte i skierowane na córkę oraz na jej potrzeby. Miałam wrażenie, że jestem świadoma każdego oddechu córki. Budziłam się w nocy natychmiast, gdy tylko córka zaczęła popłakiwać. Przystawiłam Emilie teraz do piersi, ale dziecko nie chciało ssać. Zrobiło nu się gorąco z niepokoju. Córka powinna pić łapczywie, bo przecież była głodna, kiedy wychodziłam do stajni. Sam wprawdzie obiecał dać jej trochę sztucznego mleka, wiec może mała wypiła trochę, ale czemu teraz płacze?
Pospiesznie sprawdziłam pieluchę, ale dziecko miało sucho. Zdecydowanie zaczęłam zdejmować z maleńkiej ubranie, żeby ją trochę ostudzić. Może po prostu jej za gorąco. Dziewczynka wymachiwała rączkami i nóżkami, kiedy leżała naga na łóżku. Skórę miała zimną. Chodziłam po pokoju, ale cała uwagę skierowałam na dziecko. Żałosny płacz dziecka ranił moje uszy. Nie wiedziałam co robić i nagle stwierdziłam z przerażeniem, że nie mam kogo spytać o rade. Nie było mamy, ale Ingrid ma przecież rodzeństwo. Może ona będzie wiedzieć co dręczy noworodka. Pospiesznie zawinęłam Emilie w gruby koc i zbiegłam do kuchni.
- Gdzie Ingrid?- spytałam
- Jest w swoim pokoju- odparła sam
W tej samej chwili do kuchni zeszłam. Zmarszczyła brwi, widząc krwisto czerwoną buzie małej.
- Czy coś Emilii dolega?
- Ona chyba jest chora. - odparłam
- Noworodki chyba często mają gorączkę.
- Chyba tak - przyznałam- Ale nie mogę jej uspokoić. Nie chce piersi, nie ma mokro. To straszne, że nie jestem w stanie jej pomoc.
- Daj mi ja może przestanie płakać- odparł Sam
Podałam mu małą, a ona w jednej chwili przestała płakać i otworzyła jeszcze czarne oczy i wpatrywała się w Sama.
-Nie mam pojęcia jak to zrobiłeś- odparłam- ale idź z nią na górę i połóż się przy niej. Zobaczymy co będzie później.
- Nie ma sprawy.
Sprawiał wrażenie szczerze zmartwionego. Zaczął wolno wchodzić po schodach, żołądek ściskał mnie boleśnie bo nic nie jadłam. Co się stało że córka w moich ramionach się nie chciała uspokoić tylko u wujka. Kiedy brzask zaczął barwić niebo, Emilia spokojnie spała w swojej kołysce. Wyprostowałam się i uważnie obserwowałam córkę. słyszałam że mała oddycha spokojnie. Nie zdążyłam się nad tym zastanawiać, gdy dziecko zmarszczyło nosek i czknęło. Nagle zwymiotowała. Chwyciłam ręcznik i starannie wytarłam małą buźkę. Czy to dlatego że tak płakała? Wpatrywałam się przed siebie, ale nic nie widziałam. Przecież dostała tylko mleko i do tej pory znosiła to bardzo dobrze. Jest za mała żeby coś podnieść i włożyć sobie do buzi. Jasne dostała mleka od kozy a nie to o zawsze, prosto od krowy. Wiec wiadomo co jej zaszkodziło. Dzięki ci Boże! wygląda na to że jest uczulona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz