Hej kochani.
Nowy rozdział.
Wiem że długo nic nie było i przepraszam. Obiecuje że w maju będą częściej rozdziały i nadrobię zaległości. Będą na pewno! W końcu będę miała więcej czasu wolnego. A teraz zapraszam do czytania :) Pozdrawiam :*Jęknęłam.
Czułam, że powieki mam opuchnięte i gorące, chociaż chciałam je podnieść. Nie byłam tego w stanie zrobić. Nie wyczułam nikogo w pobliżu. Dlaczego nikogo przy mnie nie ma?. W pokoju panowała cisza, ale jakieś glosy dobiegały z oddali. Gardło miałam suche, starałam się zebrać trochę śliny. Co z moim dzieckiem. Pamiętałam przerażenie i straszny chłód, ale nie byłam w stanie odtworzyć wydarzeń.
- Moje dziecko!- zaczęłam wołać.
Do pokoju wpadła mama.
- Spokojnie kochanie wszystko w pożarku.
Położyłam obie dłonie na brzuchu i wstrzymując oddech, głaskałam stercząca piłeczkę. Teraz nie miałam już wątpliwości ze pragnę tego dziecka. Tam na lodzie, nie zastanawiałam się nad tym.
- Lekarz zbadał cie bardzo dokładnie. Martwił się czy płód zniesie takie wstrząsające przeżycie
Ingrid dopadła do mojego łóżka i zarzuciła mi ramiona na szyje.
- Jak dobrze widzieć ze już odzyskałaś przytomność - oznajmiła- dziękuje za uratowanie mi życia.
- Jak długo.. jak długo tak leżałam?
- Trzy dni. A pamiętasz co się stało?
- Tak! Ale wydaje mi się , jakby lód załamał się pod Ingrid wczoraj.
Ukochany zrobił krok do przodu i stanął, zwijając w palcach swój sweter.
- Ja nigdy przedtem się tak nie bałem- wyznał
- Chodź do mnie- wyciągnęłam rękę do niego.
W końcu zmusiłam się do jedzenia, ale stawało w przełyku i sprawiało mi ból. Musiałam pić ziołowy napar. Napój był ciepły i przyjemnie rozgrzewał.
Kiedy następnego ranka słońce wyjrzało za szczytu wzgórza. Obudziłam się, bo poczułam gwałtowny ból w krzyżu. Głośno jęknęłam. Nie wiedząc o co chodzi, leżałam przez chwile spokojnie i odsunęłam z czoła mokre włosy. Kiedy zamierzałam wstać z łóżka znowu przeszedł mnie ten sam ból w plecach. Rany boskie! Zaczął się poród.
Wstrząśnięta opadłam z powrotem na posłanie. Teraz chodzi o to, żeby sama siebie nie straszyła bardziej, niż to konieczne. Wyciągnęłam telefon i napisałam mamie esemesa ,,zaczyna się''. Mama wpadła do pokoju zdenerwowana.
- Sam już posłał po lekarza! Nie bój się, Charlie będę przy tobie.
Uśmiechnęłam się do niej serdecznie.
- Dziękuję mamo. Bardzo sobie to cenie, czułabym się strasznie, gdybym musiała być sama.
Mama przytakiwała, związała mi włosy w kok. Gwałtownie zwróciłam twarz ku drzwiom i uśmiechnęłam się szeroko do Ingrid, która stanęła w progu. Mama drgnęła, a ja oparłam się rekami o materac, bo chciałam usiąść na łóżku.
- Ingrid! Bądź tak dobra i przynieś Charlie dzban zimnej wody.
Kiedy lekarz wjechał na podjazd. Leżałam spocona i półprzytomna w łóżku. Pośpiesznie przeszedł przez pokój i uścisnął moje ramie.
- Wszystko będzie dobrze- zapewnił- Rozumiem że się boisz, ale natura wie, co zrobić. A ukochany będzie przy porodzie?
- Nie, bo pojechał do pracy i nawet nie wie ze rodzę.- jęknęłam
- Musisz zachować siły, żeby przeć kiedy ja ci powiem, że już trzeba. Musisz z całej mocy wypchnąć z siebie dziecko. Rozumiesz?
- Rozumiem.- odrapałam.
Kiedy już księżyc był wysoko, urodziłam swoje pierwsze dziecko. Udręczona bólem, ale ze łzami radości wyciągnęłam ręce, żeby ja do siebie przytulić. Taka byłam zmęczona wydawało się że nigdy nie będę mogła wstać z łóżka z braku siły.
- Byłaś naprawdę dzielna. Urodziłaś zdrową dziewczynkę. Zaraz ci ja dam. Już, Już tylko ją porządnie zawinę. O już- odezwał się lekarz- Oto córka z której możesz być dumna.
Nie mogłam uwierzyć że dziecko jest owocem miłości. Po policzku popłynęły mi łzy.
- Mamo podaj mi telefon zadzwonię do niego.
- Już zadzwoniłam- odparła.
- Dziękuje.
Po godzinie w progu zobaczyłam jego, mojego przyszłego męża. Przyjrzałam się uważnie, miał łzy na policzkach, to łzy radości, nigdy nie sądziłam że zobaczę jak płacze.
- To nasze maleństwo. - odparłam
- Widzę! Rzeczywiście nasza, czy mogę ją wziąść?
- Tak. - Podałam małe zawiniątko.
- Czy ty widzisz, jakie ona ma czarne oczy i włoski.?
- Podobna jest do taty- odparłam
Rozpięłam koszule i delikatnie położyłam dziecko na swoją skórę. Malutka poruszyła ustami, najwidoczniej szukała brodawki. Położył poduszkę pod łokieć, by dać mi oparcie, a dziecko wkrótce ssało bardzo łapczywie.
- Jak dobrze że mała natychmiast znalazła pierś. Nie wszystkie dzieci to potrafią, ale mleko się jeszcze nie pojawiło. Trzeba trochę czasu, żeby przyszło, nie odstawiaj jej jednak, niech sobie ssie- odparła mama.
- Zawołaj tutaj Ingrid. Myślę że ona czekaj w napięciu.
Kiedy brała lekkie zawiniątko w ramiona i patrzyła na małe cudo, uśmiechnęła się szeroko.
- Jaka ona śliczna. - wyszeptała.
Trzymała mała w ramionach prze pół nocy a ja się trochę przespałam. Dobrze ze mam taka dziewczynę przy sobie.
- Podejdź tu z nią pewnie jest głodna.
Nie protestowała, ostrożnie położyła ja na mojej zgiętej ręce, ale nie odrywała od maleństwa wzroku. Po chwili chrząknęła.
- Rozmawialiście o imieniu?
- Oczywiście. Będzie mieć na imię Emilia Zuzanna.
- Prześlicznie.- Odezwała się radosnym głosem.
- Teraz mamy di Ciebie pytanie Ingrid. - Odezwał się bardzo stanowczo.
- Tak?- Z przestraszeniem odpowiedziała.
- Chcielibyśmy żebyś to ty była jej matka chrzestną, zgadzasz się?
- Uff.... Myślałam.. A nie ważne. Jasne że tak.
Mama zaparzyła kawę. Zrobiła mi śniadanie. Szła powoli przez korytarz. Mała była bardzo spokojna jak na dziecko które zdążyło się urodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz