czwartek, 25 lutego 2016

25 luty - Rozdział XXV


Hej kochanie :) nowy rozdział..... Zapraszam i milego czytania :*:*





Któregoś ranka obudziłam się, czując czyjąś obecność. Otworzyłam oczy i ujrzałam Jego, który się nade mną pochyla. Krzyknęłam.
- Coś się stało? - przestraszona spytałam.
- Przestraszyłem ciebie?
Osiadłam na łózko i oparłam się na poduszce.
- Nie. Nie wystraszyłeś, ale nie lubię by mnie budzić w taki sposób.
- Sam i Ja wybieramy się do sklepu by kupić łóżeczko dla dziecka.
- A dlaczego z tobą jedzie? -zapytałam ze zdziwieniem.
- Wiesz, chce mi pomoc.- podszedł do mnie blisko i pocałował.
- A w ogóle wiesz jakie ma być to łóżeczko?
-Tak! Wiem. Pamiętam o naszej rozmowie kochanie.
- Dobrze. Życzę wam miłego dnia.
Uśmiechnął się
- Dziękujemy i tobie tez, a znaczy wam moja mała.
Kiedy drzwi się za nim zamknęły. Jęknęłam na głos. Gardo mi się ścisło, a puls dudnił z nieoczekiwanej pobudki, która urządził mi.
         
                                                                                                       ***


Następne kilka miesięcy czułam się bardzo dobrze. Bez żadnych zachcianek, bez żadnych mdłości. Ciąża po prostu idealna. Tylko że w swoje ulubione ciuchy się nie mogłam zmieścić. Już wszyscy wiedzieli ze jestem w ciąży. Śnieg spadł już w listopadzie. Gdy posprzątałam z Ingrid, usiadłyśmy w fotelach i zaczęłyśmy rozmawiać. Zamilkłam nagle w połowie zdania. Poczułam łaskotanie w brzuchu.
- Coś się stało? -zdenerwowana Ingrid zapytała.
- Nie- powiedziałam.
Wzięłam jej rękę i położyłam sobie na brzuchu, poczuła jak dziecko się porusza. Cieszyłyśmy się z tego obie przez pól dnia.


                                                                                                         ***




Przygotowania do świat trwały pomału. W czasie rodzinnych uroczystości tęskniłam za tata, który dawno odszedł. Czułam ze również mama najbardziej cierpiała w czasie świat. Odwróciłam się i szybko otarłam policzki. l zorientował się ze cierpię, lecz po chwili przytulił mnie.
- Chciałem zobaczyć twój uśmiech- zażartował.
- Nie mam ochoty.
- Charlie- zaczął - musisz wiedzieć- mówił z naciskiem
Jęknęłam gdy jego ciepła dłoń przesunęła się po brzuchu, rozwijało się tam maleńkie życie.
- Wiesz co już tam siedzi?
- Dlaczego pytasz - zdziwiłam się.
- Jeśli już chcesz wiedzieć. Szykuje pokój dla dziecka. - odparł.
Zdziwiłam się na to co powiedziała ale cieszyłam się ze będziemy w trojkę.
- Pewnie dziewczynka. Mała Emilia.
- Kocham ciebie znaczy was. Nie musisz się bać ze ciebie zostawię. Jesteście moje i tylko moje. Zapewniam ciebie ze po twoim porodzie, werzniemy ślub taki jak tylko zapragniesz. Zaczęłam dziękować Bogu ze mam przy sobie takiego dobrego mężczyznę.
W przed dzień wigilii spadł śnieg. Był wczesny ranek i słonce zaczęło złocic zalesione zbocza.
- Mamo w nocy spadł śnieg -zawołałam.
- W każdym razie jest przepięknie
- Tak, tak. -Westchnęłam.
Cały dzień spędziliśmy w kuchni.
Przyjecie bożonarodzeniowe nie okazało się takie jak to sobie wyobraziłam. Ze smutkiem siedziałam na werandzie, patrzyłam w rozgwieżdżone niebo. Większość gwiazd migała dziś wieczorem, blado lecz niektóre świeciły intensywnie.
Usłyszałam za sobą skrzypniecie drzwi. Sam usiada obok mnie. Po krótkiej chwili odezwałam się
- Tam w górze jest twoja mama. Jest tam przez caly czas.
-  To mama nie jest na cmentarzu?
- Jest ciałem. A dusza tam u góry. Patrzy na ciebie.
Wydało mi się dziwne takie wytłumaczenie, ale nie wypytywał o szczegóły. Uważałam ze bezpiecznie będzie jeśli wie ze matka nad nim czuwa i pilnuje go.
- Potrzebuje cie mamo- szepnął ze smutkiem- Dlaczego musiałaś umrzeć.
- Sam. Wiem ze ci bardzo smutno, ale ja nic nie zrobiłam. Mama sama obsunęła się z drabiny.
- Charlie wiem. Nie jesteś winna temu. Ale na początku obwiniałem ciebie. Przepraszam.
- Nic się nie stało. Jeśli będziesz miał kiedykolwiek jakieś pytania lub będzie coś się działo zawsze możesz przyjść do mnie i zaradzimy temu.-ze łzami w oczach powiedziałam .
- Już nie płacz. Kocham cię jak starszą siostrę i to się nie zmieni.
Po chwili zaczął padać śnieg, wiec wstaliśmy i poszliśmy do domu na gorącą czekoladę.
Mama i Sam poszli na pasterkę, byłam szczęśliwa ze zostaliśmy sami.
- Dlaczego nie chciałaś iść? Do porodu masz jeszcze 3 miesiące.
- Dobrze wiesz dlaczego kochanie.
Nic nie odpowiedział, ale poczułam wzbierająca we mnie ochotę na seks.
- Nie stój tak.- odezwałam się.
Wzięłam go za rękę i pchnęłam w storn drzwi do mojej sypialni.
 Zaamknął oczy. Gdy go namiętnie całowałam. Płonął z pożądania, przystrzelam się do niego mocno. Podniecona zaczęłam targać jego włosy, naparłam ciałem na jego członka.
- Charlie. Charlie.
W krotce jednak zniknęły resztki rozsądku. Objął mnie i razem upodlimy na miękkie łózko. On  wylądował podziemna. Szybko usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam odpinać mu pasek. Chętnie uniósł dupsko do góry, zęby łatwiej było ściągnąć z niego spodnie. Zdecydowanym ruchem pchnęłam go znów na łózko, zmuszając go żeby leżał nieruchomo
- Bo ..... Co ty robisz?
- Ciii- upomniałam go i  całowałam namiętnie.
Wodząc palcem po jego brzuchu, przesunęłam dłoń wzdłuż czarnej kępki włosów, aż do jego przyrodzenia. Zdecydowanym ruchem chwyciłam sztywny członek i włożyłam go sobie do ust. podniósł głowę i patrzył na mnie.
- Charlie nie możemy.
 Opierał się słabo, ale po chwili jego protesty zamieniły się w pełen zadowolenia jęk. Oddychał ciężko. Nigdy dotąd nie czułam tak silnego pożądania. Krew pulsowała mi w skroniach. Chwyciłam jego członka i zaczęłam pocierać o swoje łono. Ruch ten sprawił ze zalała mnie fala zadowolenia. Jęczał za każdym moim ruchem, kiedy członek dotykał miękkie wejście. Widząc żądzę w jego oczach, pragnęłam poczuć go w sobie, ale wystraszyłam się. Wtedyl położył ręce na biodra i wszedł cały we mnie. Oboje byliśmy zadowoleni, ale przez ułamek sekundy zastanowiłam się czy czasem nie powinnam przerwać tej wspanialej chwili. Wszystkie zahamowania prysnęły bardzo szybko. Za nic na świecie nie pozwolę sobie odebrać okazji do kochania się z nim Potrzebowałam jego bliskości.
 Jęczał głośno, nie robiąc nic, zęby mnie od siebie odsunąć. Z błogim wyrazem twarzy usiłował odpiąć guzik od bluzki, uśmiechnął się zadowolony na widok piersi. Chwycił je w dłonie. Opadłam na niego z nosem w jego uchu i szepnęłam;
- Weź mnie!.
Nie wychodząc ze mnie, przewrócił się tak ze teraz ja znalazłam się na dole. sparł się na rekach i zaczął delikatnie się poruszać. Nie tak szybko i intensywnie jak ja przed chwila, ale ładnie i spokojnie
Wtedy moje łono wybuchnęło słodyczą. Całował mnie żarliwie. Przyspieszył doprowadzając mnie do szczytowania.
 Kiedy ogarnęła mnie fala spełnienia, wyprężyłam się w luk. Chwytałam łapczywie powietrze.
- Moja ty- szepną- jesteś szalona..
Pocałował mnie w czubek nosa i opadł wyczerpany na łózko. Patrzyliśmy się do siebie. Leżeliśmy tak przez chwile w milczeniu, ze splecionymi dłońmi na moim brzuchu. Mała zaczęła kopać.
-Daj niżej rękę zobaczysz jak mała kopie- odparłam
Po chwili wykończeni i zaspokojeni zapadliśmy w sen.




Brak komentarzy: